Autor |
Wiadomość |
Qashqai
Soul
Dołączył: 04 Gru 2007
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ... spytaj to powiem ;)
|
|
Parodia |
|
Znacie czy nie, wstawiam xD
Po przygodzie w Dzielnicy Czerwonych Latarni, podczas której panna Kuchiki zyskała nowe stanowisko w dywizji dziesiątej, była bardzo zadowolona. W przeciwieństwie do Ichigo, dręczonego przez zakochanego w nim nieszczęśliwie Renjiego... i przez myśl, że Rukia nie odwzajemnia jego uczuć.
- Ej, Rukia! - Krzyknął Kurosaki, machając do niej, z szerokim uśmiechem na ustach - w końcu spotkał w tej Społeczności Dusz kogoś normalnego. W miarę. - Ruuukia!
- Tak, - Zaczęła Rukia, początkowo mając w zamierzeniu zignorować chłopaka, jednak zmieniła zdanie przypominając sobie, że zakochany w niej przyjaciel ma rangę wyższą od niej. - Kapitanie Kurosaki?
- Jak leci? - Uśmiechnął się, ciesząc się z reakcji, bo od paru dni Rukia skrzętnie go ignorowała.
- Regularnie, co miesiąc. - Odparła dziewczyna. Zdanie to sugerowało, że Ichigo ma się od niej generalnie odwalić, bo nie ma ochoty prowadzić z nim jakiejkolwiek konwersacji. Jednak marchewkowy najwyraźniej wolał gadanie wprost. Cały czas uśmiechał się i otworzył usta z zamiarem powiedzenia czegoś, jednak Rukia uprzedziła go. - Kapitanie. Czy to nie było wystarczająco sugestywne? Daj mi spokój...
- Ej, Rukia. Przestań z tym Kapitanem. - Zaśmiał się Ichigo. - I mogłabyś już się tak nie dąsać...
- ... Ichigo. Mam misję do wykonania, nie chcę, aby kapitan Hitsugaya się gniewał. A więc DO ZOBACZENIA.
Przesunęła go i pobiegła. Nawet się nie obejrzała, a Ichigo wpatrywał się w jej znikającą sylwetkę.
- ... Kurna, co ona tak z tym Toushirou? - Powiedział do siebie. - Zakochała się w nim, czy jak?
W tym momencie zza rogu wyskoczył Ukitake.
- Słyszałem, co mówiłeś! - Powiedział szybko i spojrzał na Ichigo. -HitsuRuki, jaki powiew świeżości! Już mnie nudziły te pairingi, OriIchi, HitsuHina, SasuSaku... Tfu!
Ichigo wpatrywał się w kapitana 13 dywizji narysowany w podobny sposób do tego z odcinka z Don Kanojim, kiedy Rukia zrobiła 'Bwahaha'.
- ... Ha! Dam mu z tej okazji, znaczy się, nowej dziewczyny, worek cukierków! - Podjął Ukitake. - A tobie jak idzie na nowym stanowisku, kapitanie Kurosaki?
- Całkiem nieźle. - Odparł Kurosaki. - A kim będą kapitanowie oddziałów trzeciego i dziewiątego?
- Hmm... - Zastanowił się kapitan. - Kapitanem dziewiątego będzie ten miły chłopak z numerkami wytatuowanymi na twarzy. Kapitanem trzeciego natomiast...
- Niech zgadnę. - Wtrącił Ichigo. - Kira Izuru.
- Nieee... - Zamyślił się białowłosy, kaszląc. - Myślę, że zostanie nim twój tatko, odzyskał już całą swoją moc, a był naprawdę wspaniały. Bo Urahary nie przywrócimy...
Ichigo nie zwracał na niego uwagi; przed oczyma stanął mu pewien przerażający obraz. On i jego ojciec w Społeczności Dusz. Zrobił dziwną minę - mianowicie, źrenice zmniejszyły mu się do małych kropek, powieki rozszerzyły, a usta generalnie zniknęły z twarzy.
- Co się stało, kapitanie Kurosaki? - Zapytał Ukitake, zerkając na Kurosakiego spode łba. - Powiedziałem coś nie tak?
- Nie. - Odparł szybko Ichigo. - Pozwól, kapitanie, że się usunę, mam coś do zrobienia.
Zniknął z niebywałą prędkością z zasięgu wzroku kapitana Ukitake, pojawiło się natomiast dwoje znanych i lubianych oficerów dywizji 13.
- Tato, a dlaczego ty już nie kaszlesz? - Zapytał, właściwie krzycąc, mężczyzna, w międzyczasie meldując się i padając na jedno kolano.
- Głupie pytanie! - Wrzasnęła kobieta, robiąc to samo. - Przecież wiadomo, źe zażył Mucosolvan! I nie mów do niego per 'tato'!
- A co to znaczy 'per'? - Zapytał, robiąc nieforemną minę. - Wiesz?
- Nie! O kurczę, kapitanie... - Podjęła kobieta. - Co to znaczy 'per'?
Ukitake westchnął. I jak tym dwóm półgłówkom wytłumaczyć takie pojęcie?
Tymczasem Kurosaki wchodził do budynku swojej dywizji. Natychmiast zauważył go Renji, i podszedł do niego, machając kobieco łapkami. Ichigo popatrzył na niego ironicznie.
- RenJI. - Zaczął. - Mamy coś do zrobienia. Włóż coś sensownego na siebie i idziemy.
Porucznik Abarai spojrzał na swoją szmatkę. Od razu odgadł, że różowy nie jest ulubionym kolorem jego ukochanego kapitana. Zrzucił różowe kimono, odsłaniając większą część ciała. Ichigo odwrócił się, tupiąc nogą. Renji pobiegł po zwykłe, czarne kimono shinigami. Musiał jeszcze spiąć włoski.
- Spinać włosy, kapitanie? - Zapytał. - Myślę, że z rozpuszczonymi włosami wyglądam bardziej dziko...
- W takim razie spinaj. - Odparł Ichigo, nie zaszczycając porucznika spojrzeniem.
- Masz gumę... gumkę? - Mruknął lekko zawiedziony Renji.
- Do pożycia czy do spożycia? - Zapytał nieco znudzony Iccy.
- Do włosków. - Renji zaczerwienił się trochę.
- Aha. - Odpowiedział Ichigo, również się zawstydzając. - Dobra, nie mamy czasu. Nie spinaj ich.
Wybiegł z budynku, zostawiając porucznika z tyłu. Renji jednak szybko go dogonił.
- Gdzie idziemy, kapitanie? - Zapytał, z podnieceniem. - Co będziemy robić?
- Idziemy do budynku dziesiątej dywizji. - Odparł Ichigo, nie spowalniając kroku. - Zobaczymy, na czym polega relacja Rukii i Toushirou.
- Kapitana Hitsugayę i Rukię łączy coś poza pracą? - Zdziwił się Renji. - Ale ona jest dla niego trochę za stara. Dzieli ich 40 lat...
- No właśnie!
- Ale tutaj czas płynie wolniej, 40 można odebrać jako wasze 4. Poza tym, Ciebie i Rukię dzieli ponad 130 lat, a nadal widziałeś szansę.
- To żeś mnie pocieszył. Przyśpiesz.
Dobiegli do budynku administracji dywizji dziesiątej, i zajrzeli z ciekawością przez okno. Ichigo zaczął się martwić - Rukia leżała na sofie, a Hitsugaya siedział na fotelu do kompletu i czytał jakieś doujinshi. Kurosaki pomyślał, że będzie trzeba je pożyczyć od małego kapitana, a tak na marginesie - mieli rację z tym, że jest dojrzały aż nad swój wiek.
(Dramatyczny ton)
Chociaż Ichigo był o tym przekonany, Rukia nie spała. Zastanawiała się... myślała o Nim... ostatnio zajmował całe jej życie, chociaż nie - wypełnił jedynie tę pustkę, którą czuła wcześniej.
Co ta Matsumoto dała Nii-sama, żeby się w niej zakochał?! W końcu, kurna, sama robiłam ten drink! Muszę mu go podać.
- Kapitanie... - Zamruczała cicho i przeciągle.
- Nie śpisz? - Hitsugaya podniósł wzrok i wyraźnie się zdziwił. - O co chodzi, Kuchiki?
Popatrzyła na niego swoim psim wzrokiem - tym samym, pod wpływem którego Ichigo ją uratował. Tak na marginesie, jakby kto nie zauważył, cała farsa z ratunkiem była przemyślana przez Rukię, nawet zdrada Aizena, Tousena i Gina. Chociaż, to, że odeszli z Społeczeństwa do Hueco Mundo było małym niedociągnięciem w jej wspaniałym planie. Zaprojektowanym po to, żeby zyskać miłość Ichigo. Była nim wówczas zauroczona, ale zdała sobie sprawę, że jej przeznaczeniem jest kapitan Hitsugaya. Na sam jego widok jej serce przyśpieszało pracę, wszystkie inne sprawy schodziły na dalszy plan, ważny był tylko on. Nie mogła oderwać od niego wzroku.
- Co się tak patrzysz, Kuchiki? - Zaczął Toushirou rozluźniając wiecznie zmarszczone brwi, co w oczach Rukii jeszcze dodało mu uroku. - Kuchiki?
Wbił w nią swój, według Kuchiki wspaniały, ujmujący i seksowny wzrok, a ona jeszcze bardziej się rozmarzyła.
Ichigo obserwował całe zdarzenie z otwartymi ustami.
- Kapitanie? - Zaczął Renji.
- Milcz... - Odparł szybko Ichigo. - Jak do mnie mówisz... Nie odzywaj się, gdy ze mną rozmawiasz, Abarai.
Renji grzecznie pokiwał głową.
- Idziemy, Abarai. Wolę nie oglądać rozwoju tej sytuacji. Chodźmy na trochę do normalnego świata, dobrze? Mam ochotę porozmawiać z Inoue...
Renji posłusznie się nie odzywał, ale jak mówi powszechnie znana prawda - milczenie oznacza zgodę.
- AbArai, odezwij się wreszcie.
- Chciałbym napomknąć, że Inoue jest w Hueco Mundo, znowu, a ratuje ją tym razem Quincy.
W tle pojawił się motyw muzyczny Espady, a
Ichigo zaczął stukać się palcem w głowę.
- W takim razie spotkam się z Tatsuki.
Jak powiedział, tak zrobił. Los mu sprzyjał, bo szybko spotkał koleżankę. Na środku przejścia dla pieszych złapał ją za rękę.
- Ichigo? - Zaczęła dziewczyna. - Uratowałeś Orihime?
- Tak, ale znowu ją zabrali, a Rukia dała mi kosza. - Załgał i wtulił się w jej ramię. Tatsuki była zadowolona z rozwoju sytuacji. - Tylko w tobie mam oparcie...
Tatsuki przytuliła go mocno.
- No, przytul się, dziecko, przytul. - Powiedziała troskliwie i ujęła w dłonie jego twarz. - Ichigo...
- Tatsuki... - Mruknął zapłakany marchewa. - Ja cię... kocham...
Pocałowali się namiętnie, nie zważając na trąbiące samochody i klnącego siarczyście kierowcę ciężarkowi grożącego, że ich przejedzie. Niestety, Ichigo nadal traktował Arisawę jako odskocznię od problemów, od jego prawdziwej miłości, Rukii. Zapominając o tym zupełnie zatracił się w oparach miłości, a właściwie to dymach z rur wydechowych wszechobecnych samochodów i innych pojazdów. Nie wiedział, że był obserwowany... Przez Kurosaki Isshina, podnieconego faktem, że jego syn całuje się z koleżanką na środku ulicy, a inni ludzie patrzą na nich, jakby co najmniej seks uprawiali. A dla tej dwójki chwila trwała...
- O fu, kobieta i mężczyzna? - Powiedział do siebie Renji, z obrzydzeniem. - Co za wybryk natury.
***
Tymczasem Rukia pracowała nad drinkiem dla Hitsugayi. Matsumoto zdradziła jej tajemnicę.
Ściskała mocno pigułkę w ręku. Białą, magiczną, odurzającą pigułkę. Dzięki niej... Dzięki niej jej marzenie się spełni...
Do pokoju wszedł Hitsugaya.
- Hej, Kuchiki. - Zaczął. - Napiłabyś się czegoś?
Rukia zapłonęła rumieńcem, a serce zabiło jej szybciej. Kapitan chciał zaprosić ją na drinka? Zaświeciły się jej oczka, pokiwała twierdząco głową.
- No to idź do salonu, - Podjął po chwili milczenia. - Tam z sufitu cieknie.
No i cała euforia opadła.
***
- Kapitanie Kuchiki... - Zaczęła Matsumoto, przeciągając się na sofie w budynku administracji dywizji szóstej. - ... Z dupy ci śmierdziało, jak cholera...
- A tobie śmierdziało nie powiem z czego... - Odparł spokojnie kapitan.
- Niemożliwe... - Mruknęła Matsumoto. - Myłam.
Akurat, pomyślał Bakuś. Śmierdziało z niej jak z szamba.
- Ale fajnie było, co? - Podjął po chwili. - Długo?
- Taa... - Mruknęła Matsumoto, w międzyczasie myśląc, co takiego zobaczyła w tym cieniasie, i jak mogła dla niego opuścić Hitsugayę.
Trwała dłuższa, niezręczna chwila myślenia. Przerwała ją Rangiku.
- Kapitanie. - Zaczęła. - Czy jesteś rasistą, uważasz, że ci z czwartego oddziału nie są warci życia?
- Ależ skąd. - Odparł pewnie Byakuya. - Szanuję każdego shinigami, bez względu na oddział.
- Taak? - Zapytała Matsumoto, otwierając różowy zeszycik z napisem 'pamiętniczek'. - Zacytuję... "Siedziałem i jadłem kolację, a Hanatarou wesoło trzaskał w kominku. Bakuś, 14.11".
Byakuya zaczerwienił się.
- To już wiesz, "gdzie podział się Hanatarou".
***
- A gdzie się podział Hanatarou? - Zapytał Kira, popijając z butelki wódkę.
- No nie... iik.. ma go.o.. iiik... na impsze a co! ik! - Zabełkotała Unohana.
- Byakuya - Zaczął Renji. - Spalił go w kominku.
Ichigo zasypiał na stole.
- Ale implessak... - Bąknął Shunsui.
***
Wszyscy są na imprezie. Tylko kapitan Hitsugaya nie zgodził się na gorące klimaty dyskotek. Wprawdzie radził Rukii, żeby poszła sama, zabawiła się, jednak ta, zauroczona, pozostała w budynku dywizji.
Postanowiła zdobyć serce kapitana szturmem.
***
Do sali wszedł zakrwawiony Ishida.
- KuROSaki! - Ryknął. - Inoue... Ona nie żyje!
Ichigo wybełkotał coś niezgrabnie i pokazał Quincy'emu brzydki gest.
- No ji dobsze. - Mruknął i padł, a siedzący obok niego Arrancar klepnął go po plecach.
- Ale za to udało mi się wcisnąć im Hinamori! - Rozchmurzył się Uryuu. - Prawda, że fajnie?
Po sali rozległ się głośny ryk, z którego dało się wyczytać przekonujące 'nareszcie'.
W tym momencie do sali wbili się przyklejeni do siebie Rukia i Hitsugaya.
- OooOOoOOo! - Powiedzieli wszyscy, oprócz Ichigo - ten rozpłakał się beznadziejnie.
- Jak ty to zrobiłaś? - Zapytała Matsumoto, która zostawiła Byakuyę sam na sam z pamiętniczkiem. - Ja go nie mogłam żadnym sposobem poderwać.
Hitsugaya oderwał się od swojej pani porucznik.
- Matsumoto, próbowałaś mnie... - Rukia położyła mu palec na ustach.
- A więc to było tak... - Zaczęła.
***
Podczas gdy Rukia snuła swą emocjonującą opowieść, opatrzoną licznymi podtekstami erotycznymi i widokiem zburaczonego Hitsugayi, Hinamori nie posiadała się ze szczęścia. Wszak w Hueco Mundo spotkała swego kochanego Aizena.
- Kapitanie Aizen, - Powiedziała, siedząc na kolanach wyraźnie zniesmaczonego Sousuke. - Opowiedz mi bajkę...
- Ehhh... - Westchnął Aizen. - Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami był pewien budynek, a tam burdel.
Hinamori wysłała szczery, szeroki uśmiech w stronę opowiadającego, zamknęła oczy i wtuliła się w jego stylowe ubranko z najnowszej kolekcji Pierre Cardin zwącej się ''Arrancar style''. Ulquiorra wszedł do wielkiej sali, w której przebywali najważniejsi, to jest Aizen (i Hinamori), Gin i Tousen, ciągnąc za sobą martwe ciało Inoue.- Co mam zrobić z nią? - Zapytał swoim zmęczonym głosem. - Liczę, że...
- Rób co chcesz. - Powiedział Gin. - Możesz nawet ją pochędożyć, ale...
- Yay! - Ryknął Ulquiorra. - Ale super!
- ... ale nie hałasuj tak. - Mruknął. - Oya, oya, naprawdę ją lubisz.
- Hej, Stark! - Powiedział wychodząc. - Mamy nową zabawkę x]
***
- ... no i w ten sposób Shirou rzucił się na mnie i zaczął całować, a ja uszczęśliwiona oddałam się mu...
Cała grupa słuchała z wypiekami na twarzy, a kiedy Hitsugaya wybełkotał coś w stylu 'to było lepsze od doujinshi', to atmosfera zrobiła się jeszcze gorętsza. Ichigo, który jest porządnym i grzecznym chłopcem, zakochanym w dziewczynie, która niedawno oddała się innemu, wyszedł i zwymiotował na chodnik. Wyszedł za nim Renji.
- Rozumiem cię, kapitanie! - Rzucił. - Ja też nie łapię, jak można robić TO z kobietą...!
- Renji, - Odparł Ichigo. - Ty mnie nigdy nie zrozumiesz...!
Z budynku, w którym odbywała się impreza, wypadł upity Kira, i skapnął się, że 'już noc'.
- Tóra gadzina? - Zapytał Kurosakiego.
- Nikt mnie nie rozumie! - Odparł z płaczem. - Idę się powiesić!
- ... emo?
- ... a jutro też jest impreza! - Dokończył Kurosaki wesoło, dając buzi Kirze. - Haa!
- A mi nie dasz pyska? - Zmartwił się Renji. - Kochasz wszystkich, tylko nie mnie!
- Dasz mi żyć, Renji?! - Wnerwił się Ichigo. - Eee?!
- Oczywiście! Zrobimy to tutaj?
- Żyć, a nie rzyć... - Załgał beznadziejnie.
***
- ... Ale nawet sobie nie wyobrażacie, jak zimny kapitan Hitsugaya potrafi być gorący. Normalnie jak mu czoła dotknęłam, to myślałam, że ma ze 40 stopni! - Mówiła wciąż Rukia, od dłuższego czasu, ale słuchacze wciąż byli całkiem podnieceni. Chłopakom lała się ślina z ust na widok Rukii, a wszystkie dziewczyny obserwowały kapitana Hitsugayę zarumienione. - A to wszystko przeze mnie...
- Widać shinigami z lodowymi zabójcami dusz są gorący, o! - Zaśmiał się Shunsui, ręką dając znak Rukii, żeby kontynuowała.
***
- Ech, Hinamori! - Zamruczał Aizen. - Niech to do ciebie dojdzie, TERAZ MAM HALIBEL!
- Tę dziwkę?! - Wrzeszczała Hinamori. - Rasowa dziwka, ma cycki na wierzchu!
Aizen złapał się za głowę, ujmując tym gestem beznadziejność całej sytuacji. Do sali wszedł dziadzio, zaniepokojony hałasami.
- Aizen-sama, jakiś problem? Proszę szybko, bo Halibel czeka, zaraz dzieciaki ją wyczerpią i co będzie...
- Chędożycie się z Halibel?! - Wybuchł Aizen. - Pozwoliłem?!
- Nie, ale...
- Macie ją zostawić!
- Kurwa! - Powiedział spokojnie dziadek, po czym podniósł głos. - Widzę, że masz monopol na waginę Halibel!
Obrócił się na pięcie, i wychodząc trzasnął drzwiami.
- Przecież mają martwą Inoue. - Mruknął Aizen.
- Kapitanie Aizen! - Wrzasnęła Hinamori. - Jak możesz, ale z ciebie prosię!
- Przestań, Hinamori, na litość boską. - Powiedział Aizen, zakrywając uszy. - Może opowiem ci bajkę?
- Tak, tak! - Odparła wesoło Hinamori, przybierając wygląd, który można określić słowem 'kawaii'. - Bajeczka!
- Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami był sobie pałac, a w nim żyła księżniczka. - Zaczął Aizen. - "Kurwa, - Powiedziała do siebie, patrząc przez okno. - Ale ja mam wszędzie daleko.".
- Ale ty znasz fajne bajki, kapitanie Aizen.
***
- Ulquiorra, ale z ciebie cienas! - Ryknął pierwszy.
- Zamknij się, Stark! - Ryknął trzeci.
- Wy, młodzi, w gorącej wodzie kąpani, dzieci wojny, i terroru! - Ryknął dziewiąty.
- Spadaj stąd, stary pryku! - Ryknęli jednocześnie pierwszy i trzeci.
- Aaaaa! Kurosaki-kuuuuuuuuuuuuuun! - Ryknęła... zerowa?
- To ona żyje?!
***
- Renji. - Szepnął Ichigo. - Zapal światło, boję się ciemności.
Abarai milczał. Coś wisiało w powietrzu, i bynajmniej nie był to smród pochodzący z niemytej dawno dupy Byakuyi (od tego był Renji).
- Kapitanie... - Zaczął. - Nie myślałeś nigdy... że fajnie byłoby... Tak przeżyć pierwszy raz... tak młodo... Ale taki prawdziwy, nie z kobietą albo zwierzęciem... Może... niech plotki, które rozpuściłem, ziszczą się...?
- Odmawiam, Renji. - Odparł Kurosaki. - To nie leży w moich obowiązkach...
- Zawsze marzyłem... - Ciągnął porucznik. - Aby założyć rodzinę. Ichigo, na twój widok... te marzenia... Nasilają się... Możemy je zrealizować.
- RenJii... - Załgał. - Daj już spokój.
- Mogę... dać ci coś innego...
Ichigo złapał się za głowę.
***
- Kurwa, naprawdę tak zrobiłem? - Zapytał siebie Byakuya, przewracając kolejną stronę swojego pamiętniczka. - Naprawdę cieszyłem się z pocałunku z Renjim? Oj, Bakusiu, tego się po tobie nie spodziewałem.
- Ale, kapitanie Kuchiki. - Odpowiedział sam sobie. - Jak możesz mnie traktować jak kogoś innego? Jestem tobą...
- Po części... - Mruknął. - Nie odzywaj się już, bo nie bardzo mam ochotę prowadzić z tobą konwersację. Jesteś prawie takim idiotą...
- ... jak ty.
***
- ... a ciąg dalszy już znacie... - Rukia skończyła swoją opowieść. - Ale może czeka was epilog...
Dziabnęła Hitsugayę w ucho *lol*.
- Ładnie, kapitanie składu dziesiątego! - Powiedział Ukitake. - Teraz nie będę ci już dawać gum do pożucia, tylko do pożycia!
- No, a teraz... która chce ze mną odegrać opowieść Rukii?! - Zapytał Shunsui, patrząc po twarzach obecnych dziewcząt.
- Może odegramy ją sami? - Zaczął Hitsugaya. - Co o tym myślisz, Rukia-chan?
- Niii... Chcę już iść spać, jestem zmęczona. Zanieś mnie do mojego pokoju.
Hitsugaya wziął ją na ręce, i w międzyczasie cztery razy zaliczając glebę wyniósł z budynku.
A tam impreza trwała dalej. Wpadł z powrotem Ichigo, unikając bliskiego kontaktu ze swoim porucznikiem.
- Ooooo! Iccy! - Powiedziała wesoło Yachiru. - Wróciłeś!
- Taa... - Odparł nieco mniej wesoło Ichigo, szukając w tłumie Neliel - znowu potrzebował, żeby go ktoś pocieszył. Znalazłszy ją ponownie opuścił imprezę.
Tymczasem doszło do niebywale niebywałej (x]) sytuacji. Mianowicie, Soifon doszła do wniosku, że Mayuri to całkiem fajny facet. Pierwszy raz w historii Społeczeństwa Dusz ktoś otwarcie przyznał, ża Mayuri jest słodki, przystojny, kul i dżezi. Wprawdzie nikt nie wyobrażał sobie stosunku płciowego z takim czymś jak kapitan 12 oddziału (było tak również za czasów Urahary), ale wszyscy wiedzieli, co będą robić sam na sam, po ciemku. Oczywiście czytać książki.
W zamian za nieobecnych do sali wpadli goście, których dotychczas brakowało - wspomniany Urahara, Yoruichi i Isshin.
- Oooo! Jeszcze tylko siedem osób, a będziemy mieli wszystkich starszych kapitanów! - Uśmiechnął się Ukitake.
- Przykro mi, Dżej, ja tu długo nie zabawię. - Powiedział kapelusznik, machając sobie wachlarzykiem przed twarzą. - Mam alergię na idiotów...
- Oh, o tej porze roku roi się ich tutaj od cholery! - Zaśmiał się Shunsui.
- No, na przykład ty w swojej fazie rozkwitu. - Mruknęła Yoruichi.
- Staruszki się kłócą... - Mruknął Ikkaku. - Chodźmy stąd.
- Hmm, miałem posprzątać w budynku jedenastej dywizji. - Skrzywił się Yumichika. Madarame wzrokiem zapytał, czy mu nie pomóc. - Pracuję sam.
- To się zatrudnij pod latarnią... - Odparł. - Znaczy, w latarni. Latarnik, wiesz.
- Aha... Dobra, idę.
***
- Kapitanie Aizen... - Zaczęła Hinamori.
- Mmmm? - Mruknął Sousuke.
- Więcej dupy ci nie dam. Od kiedy dałam ci po raz pierwszy... - Powiedziała dziewczyna. - Zrobiłeś swoje... i nawet za cycka mnie nie złapałeś... Fistaszku...
- Fistaszku? - Zdziwił się. - Nigdy tak do mnie nie mówiłaś...
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz. - Odparła. - Powiedz, Sousuke, czy nie chciałbyś wrócić do Społeczeństwa dusz, do Rangiku Matsumoto, albo do tej dziewczyny z klanu Shiba? Je z chęcią łapałeś.
- Tu mam Halibel... - Zaczął, a widząc wkurzoną minę rozmówczyni, dodał. - No i ciebie, kochanie.
- Kocham cię, kapitanie Aizen. - Uśmiechnęła się Hinamori. - Zniosłam podział z Matsumoto, zniosę
i z Halibel.
Aizen również się rozchmurzył i poczochrał dziewczynę.
***
- Zabiję cię! - Krzyknął spity Izuru do przechodzącej kobiety shinigami, i zapalił papieroska.
- Co?
- Prima aprilis!
- Śmigus dygus! - Odparła, plując mu w oko.
- Środa popielcowa! - Powiedział, strzepując jej popiół we włosy.
- Zaduszki! - Krzyknęła i zaczęła go dusić.
***
Następnego dnia...
- No i co tu niby się stało? - Zapytał detektyw Zaraki Kenpachi. - Zabili go i uciekł?
- Noo... - Odparła shinigami, która wczoraj dusiła Kirę.
- To po co tu, kurna, jestem?! - Wybuchł Ken-chan.
Wzruszyła ramionami. Yachiru obserwowała ją zadowolona.
- Z jakiego jesteś oddziału? - Zapytała.
- Z żadnego. - Odparła dziewczyna, strzepując jeszcze resztki popiołu z głowy.
- Lubię cię, powinnaś iść do szkoły shinigami! Ja też tam byłam! - Powiedziała wesoło pani porucznik.
- Dawno? - Zapytała.
- Bardzo.
- Jak byłaś jeszcze małpą?
'Boże' - pomyślał Zaraki. - 'Ona jest głupsza od Yachiru'.
***
- Kapitanie... - Powiedziała Rukia pociągająco do leżącego obok niej Hitsugayi.
- No, to teraz idź posprzątać łazienkę. - Powiedział chłopak. - No, Kuchiki, pośpiesz się, bo chcę wziąć prysznic.
- Dlaczego jesteś taki zimny, kapitanie? - Zapytała Rukia, podnosząc się i ubierając, a w międzyczasie myśląc 'on to każdą piękną chwilę potrafi zepsuć. Ale cóż, nikt nie jest doskonały.'
- Przepraszam. Rukia. Pomogę ci w przetykaniu kibla.
'Nikt, oprócz kapitana Hitsugayi <3 <3'
***
- Jezu... - Ichigo jest już tak załamany, że szuka oparcia w Jezusie i panu Bogu, mimo, iż wie, że nie istnieje. - Puściłem się z Renjim...
- Mmm... Właściwie, to ja puściłem się z tobą... Kapitanie... - Ucieszył się Abarai. - Tak mi złoiłeś dupę, że zapomniałem o bożym świecie!
- Renji... - Zaczął.
- Tak?
- Odpierdol się już.
- Jesteś taki niemiły. - Powiedział smutno Renji i pogłaskał go po klacie. - Ale już ja to naprawię...
- O boże.
***
Później.
- Buu, kapitanie, jakaś dziwka zabrała mi Zabimaru! - Krzyknął Renji. - Ale dobra, ty mi wystarczysz.
- Kto ci zabrał? - Ichigo zignorował drugie zdanie.
- Taka dziwka mała... Może trochę młodsza od nas, no i trochę starsza od kapitana składu dziesiątego... - Powiedział porucznik. Zabrzmiało to złowieszczo. - Brązowe włosy i oczy, dziwne spojrzenie, głupi uśmiech i coś dziwnego na lewej powiece. Trochę niższa ode mnie.
- Dobrze się przyjrzałeś.
- Miałem czas. Ta mała kurwa najpierw podstawiła mi nogę, potem przyglądała mi się z bliska kilka minut, powiedziała 'ale ciota' i zabrała Zabimaru.
- Kurde, ale z ciebie ciota.
Renji się rozbeczał jak typowa ciocia, krzycząc coś w stylu 'nie jestem ciocią'!
A propos gejów, Ichigo musi się czymś podzielić z ojcem. Na pewno jest w budynku, gdzie odbywała się wczoraj impreza. Budynek ów w świetle dnia wyglądał zupełnie inaczej... Był to budynek pierwszej dywizjii. Pobiegł tam szybko, i przerwał dyskusję między jego ojcem a innymi prykami, mówiąc 'Tato, jestem gejem'.
Urahara powiedział 'to powiem ci jedno: DAAAAA' - za dużo się naoglądał "Drawn Together". Isshin natomiast...
- A czy masz drogi samochód? - Zapytał.
- Nie... - Odparł Ichigo.
- Ułożone życie?
- Nie...
- A willę z basenem?
- Nie...
- Markowe ubrania na sobie?
- Nie. - Odpowiedział, patrząc na ubrania shinigami, które śmiało można porównywać do worków na ziemniaki.
- To ty, synu, nie jesteś gejem. Jesteś ciotą.
- oO
***
Byakuya spał sobie na sofie. Matsumoto, wchodząc do pokoju stwierdziła, że jest strasznie kawaii z lecącą z ust śliną. Uśmiechnęła się, sięgnęła po kubeczek z gorącą herbatą i wylała mu całość na krocze. Kuchiki podniósł się gwałtownie, z wrzaskiem. Krzyknął dwa razy: 'Kapitanie Kuchiki!' i 'Bakusiu!'. Do Rangiku wreszcie doszło, że Byakuya ma rozdwojenie jaźni.
Dwie osobowości, kapitan Kuchiki - poważny, i Bakuś - prawdziwy. To Bakuś prowadził pamiętnik. Głowa zaczęła ją boleć od nadmiaru myślenia, więc sięgnęła po różowy zeszycik. Zaczęła szukać kolejnych interesujących notek.
***
- Kuchiki! - Krzyknął Hitsugaya, ocierając kropelki potu z czoła i siłując się z zatkaną toaletą. - Pomóż mi z tym kiblem!
- Kapitanie, - Odparła Rukia. - Musisz nauczyć się samodzielności.
Zapadło milczenie. Rukia, po uświadomieniu sobie, że Hitsugaya to rozkapryszony gówniarz, już chciała go przepraszać, ale...
- Dzięki, Ku... Rukia. - Powiedział kapitan. - Masz rację.
On jest ideeeeeeeeeałem *xD*, pomyślała dziewczyna. Tylko żeby nie wyszło jak z Renjim, że rzuci ją dla jej brata.
***
- Kapitanie! - Zaczął Renji. - Nie wiem, jak to się stało, ale robiłam sobie herbatę i parująca para rozkleiła tę oto kopertę.
Pomachał rozklejoną kopertą i wyciągnął z niej kartkę. Był to list od kapitana Ukitake.
- Chcesz mnie oddać kapitanowi Ukitake? - Rozkleił się Renji. - Znam cię od kilku miesięcy, a... w ogóle cię nie znam!
- Csii, nie histeryzuj. - Powiedział Ichigo. - A dlaczego powiedziałeś 'robiłam'?
Nastało milczenie.
- Ech, chcę cię oddać do tego zoo w 13 oddziale... - Podjął Ichigo. - Bo nie chcę być gejem. To choroba, da się z niej wyleczyć. Poza tym, jak powiedział tato, nie jestem nawet gejem, tylko przeciętną ciotą... Poza tym, bez zabójcy dusz do niczego mi się nie przydasz. Muszę cię komuś oddać, póki ktoś cię chce. A moim porucznikiem zostanie właśnie ta dziewczyna, która zabrała ci Zabimaru; podobno zaprzyjaźniła się z Yachiru i już zdała większość testów w szkole shinigami. No i wolę mieć porucznika płci żeńskiej młodszego ode mnie.
- Rozumiem, kapitanie. - Westchnął Renji. - Ale kapitan Kenpachi powiedział, że ta dziewczyna jest od ciebie starsza, ale niska. Tyle. Do widzenia, kapitanie Kurosaki. Odchodzę do kapitana Ukitake.
- Krzyżyk na drogę. - Mruknął z uśmiechem Ichigo. - Żegnaj, mam nadzieję, że już się nie zobaczymy.
***
- A więc chcesz tę dziewczynę na porucznika, Iccy? - Zapytała Yachiru.
- Tak. - Odparł Kurosaki. - Przyzwyczaiłem się do Zabimaru.
- Dobra. - Powiedział Zaraki. - Z chęcią się jej pozbędę.
Do pokoju weszła owa dziewczyna.
- AAA! Ichigo Kurosaki! - Wrzasnęła, patrząc na Kurosakiego. - Marzenia się spełniają, TO ICHIGO KUROSAKI! Łiiii! Zróbmy sobie zdjęcie!
- Eh? - Zdziwił się Ichigo. - O co chodzi?
- Bleach to moja ulubiona manga! - Zachwyciła się. - Łii, może jeszcze spotkam kapitana Hitsugayę? Byłoby bossssko! Ale żeby nie było jak z Renjim, ja zawsze go lubiłam, a okazał się ciotą jakich mało...
- What the fuck? - Zapytał Kurosaki. - Bleach? Ale... skąd ty tutaj?!
- Przyszłam x]
- Aha... No dobra, to dajcie mi aparat, zrobimy sobie fotkę.
***
- Isshin, co z tobą? - Zapytał Urahara. - Kiedy ja cię ostatnio takiego smutnego widziałem...
- Kiedy Masaki umarła. - Odparł Kurosaki. - To, że mój syn jest gejem, a właściwie CIOTĄ to taka sama tragedia...
- Ooo, przesadzasz, Isshin. - Powiedziała Yoruichi. - To, że Ichigo jest gejem i transwestystą nie jest taką tragedią.
Mężczyzna spojrzał na nią złowieszczo.
- A zakład?
***
- O, Bakusiu, nie wiedziałam, że w młodości nie mogłeś odnaleźć swojej orientacji... - Powiedziała Rangiku. Byakuya, leżący na sofie, odburknął coś niewyraźnie.
- 'Dzisiaj całowałem się z Ginem przy wejściu, a przyszła moja dziewczyna... A Gin powiedział ''Co? Nigdy nie widziałaś, jak się całuje facet z facetem?'', a ona wyjechała z tekstem ''Widziałam, ale nie, żeby to był mój chłopak!''... Martwi mnie to, że widziała... 15.02, Bakuś'. - Zacytowała Matsumoto. - Hmm...
- A ty tak nie miałaś? - Zastanowił się Byakuya. - Młodzi tak mają, spójrz na Renjiego...
- Ty pomogłeś Renjiemu odnaleźć jego orientację już jakiś czas temu... - Odparła kobieta. - Poza tym, nie wiedziałam, że Gin miał kogoś oprócz mnie.
- Ten mężczyzna jest bardzo mroczny... - Bąknął Bakuś i podniósł się. - Ciekawe, co on tam ma z Aizenem i Tousenem; o ile się orientuję, jako jego porucznik również...
- Ty się w niczym nie orientujesz. - Ucięła Matsumoto.
- Jesteś strasznie niemiła ostatnio, masz wahania nastrojów, - Odpowiedział Byakuya. - Co z tobą?
- Wiesz co... - Zaczęła Rangiku. - Chyba kurwa wpadłam -.-.
- A mówiłem ci... - Zaczął Bakuś.
- Oj, dobra, wiem. - Przerwała mu kobieta. - No i co, będę miała dziecko.
- No i pewnie mam się z tobą ożenić? - Zapytał Byakuya zupełnie poważnie i wyciągnął pierścionek z kieszeni. - Wyjdziesz za mnie?
- Oczywiście! - Wrzasnęła uradowana Matsumoto.
***
- Hej, Qashqai [kto się nie skapnął, że ta dziewczyna to ja? xD], szykuje się niezła impreza. - Powiedział kapitan Kurosaki do swojej porucznikowej. - Byakuya i Rangiku-san biorą ślub.
- Oooo no tego się nie spodziewałam... - Odparła dziewczyna. - Stawiałam na HitsuMatsu, albo GinMatsu. A Bakuś powinien być sam.
- Co? - Zdziwił się Kurosaki.
- Nieważne.
Podobnie miała się sytuacja w dywizji 10.
- Hmm.... - Zaczęła Kuchiki. - Mówiłam ci już, kapitanie Hitsugaya, że Nii-sama bierze ślub z Rangiku-san?
- Matsumoto? - Hitsugaya zdziwił się nieco, a Rukia, obserwując reakcję zasmuciła. Czyżby prawdą było, iż stara miłość nie rdzewieje? Jednak jej wątpliwości szybko się rozwiały. - Fajnie, w takim razie będzie dużo alkoholu i dobra zabawa.
Rukia uśmiechnęła się i powróciła do swojego niebywale emocjonującego zajęcia, to jest mycia okien.
Tymczasem do budynku wpadł Juushirou.
- Słyszeliście już? - Zapytał uradowany.
- Jak mogliśmy nie słyszeć! - Odparła rozradowana Rukia. - W końcu to mój brat!
- A co ma twój brat do tego? - Zdziwił się Ukitake. - Mówię, że kapitan Yamamoto wreszcie przechodzi na emeryturę, a najpewniej to ja będę jego następcą!
Hitsugaya oderwał się od swoich komiksów yuri.
- A skąd wiadomo... - Zaczął. Zabrzmiało to niedobrze. - Że to ty będziesz następcą?!
- Hmm... Jest jeszcze opcja, żeby byli nimi porucznik generała, Soifon, Isshin, Unohana, Kurosaki, Byakuya, Komamura, Hisagi, Shunsui, Zaraki, Mayuri lub Renji.
- RENJI? A ja?!
- Ty się nie nadajesz.
No i w ten oto sposób Hitsugaya stał się smutnym, zamkniętym w sobie i zakompleksionym chłopcem.
***
- Kapita~nie! - Krzyknął wesoło Renji. - Odzyskałem Zabimaru!
- Też się cieszę. - Bąknął Juushirou. - Zaiste, nie spodziewałem się tego.
- No ja też. - Uśmiechnął się Abarai. - Wreszcie mogę pobawić się z pawianim królem!
- Hmm... - Zastanowił się kapitan. - Nie wiedziałem, że jesteś zoofilem.
Tymczasem niedaleko miejsca zdarzenia..
- Oddałaś mu miecz? - Zdziwił się Ichigo. - Dlaczego?
- Przecież on jest taki delikatny, biedny... - Odpowiedziała porucznikowa. - Poza tym, on kocha ten miecz. A ja go lubię. Renjiego.
- No może i tak, ale teraz nie masz miecza! No i co teraz zrobimy?!
W tym momencie z ust Ichigo wyleciała zjawa Zangetsu. Stanął i wsadził łapę do tych ust, wyciągnął zwykłą katanę i rzucił do dziewczyny.
- To jest bezimienny zabójca dusz, - Zaczął. - Takim dysponuje kaźdy shinigami o randze niższej niż oficerska...
- Ale ja jestem porucznikiem! - Wkurzyła się Qashqai. - Powinnam mieć normalnego!
- O kurczę. - Powiedział Zangetsu. - No to mamy problem.
***
Miejsce: Budynek dywizji 6.
Czas: Sobota wieczór.
Ludzie: Rangiku Matsumoto, Rukia Kuchiki, Retsu Unohana, Soifon, Tatsuki Arisawa, Yoruichi, Yachiru i Ichigo Kurosaki... i Qashqai.
Wieczór panieński Matsumoto!
- Hmm, Rangiku-san, - Zaczęła Rukia wlewając sobie kolejny kieliszek wódki do ust. - A co tu robi Ichigo? Przecież to facet...
- Jesteś pewna? - Powiedziała tajemniczo Qashqai. - Powiem ci, że wcale się tak nie zachowuje.
- Hej, dzieci, jeśli chcecie, zobaczyć smerfów las, przed ekran dziś zapraszam wa~s! - Śpiewały pozostałe dziewczyny, pociągając z butelek i oglądając dobranockę. Tylko Yachiru się wyróżniała, bo śpiewała "Abra Kadabra to czary i magia (...) JAK GUMISIE SKACZĄ TAM I SIAM". Przerwała swój śpiew zauważając u boku swojej nowej najlepszej koleżanki [=)] nowego zabójcę dusz.
Miał niebieską, błyszczącą pochwę, i takiego samego koloru rękojeść i tsubę.
- Jak nazywa się twój nowy zabójca dusz, Qashqa? - Zapytała.
- Lol! - Odparła dziewczyna i wyciągnęła miecz z pochwy. - ROTFL, LOL !!
***
Kolejny dzień w Społeczeństwie Dusz, niedziela. Tak zwykły, a tak wyjątkowy.
Dzisiaj ślub Matsumoto i kapitana Kuchiki!
Po wczorajszym wieczorze panieńskim Rangiku, Ichigo nie czuł się najlepiej, bolała go noga.
- Jak mogłaś mnie tak mocno kopnąć? - Zapytał swojej porucznik. - Co ja ci zrobiłem?
- Tak rozkraczyłeś nogi, że mogłam cię kopnąć w krocze. - Odparła dziewczyna. - Ale nie zrobiłam tego, bo mogły ci wyskoczyć tam plamki, a wtedy trzeba iść do ginekologa...
- A tego... - Zaczął. - Nie chciałaś mi zrobić, taa?
- Nie chciałam tego robić ginekologowi. - Zaśmiałała się ironicznie.
- Ale... dlaczego mnie kopnęłaś, co cię pchnęło do tego jakże desperackiego i ciągnącego za sobą niemiłe konsekwencje czynu?
- Śmiałeś się. - Odparła. - Z mojego nowego zabójcy dusz.
- Z jego nazwy! - Bronił się Ichigo. - Jest zabawna!
- Ten miecz... - Zaczęła z wściekłością w głosie. - To katana +6 ze sprężystym demagiem na chomiki! I do tego jest zabójcą dusz!
- No... - Odburknął Kurosaki. - To nie jest śmieszne, to tragiczne.
***
- Kapitanie? - Zapytała Rukia. - Myślisz, że na ślubie Nii-sama będzie Matsumoto?
- Hmm... - Zastanowił się Hitsugaya. - Skąd ja to mogę wiedzieć?
- Dobrze ją znasz, - Odparła. - Więc powinieneś wiedzieć, czy przyjdzie na własny ślub.
- Znając ją, to przyjdzie z Tabalugą. - Mruknął Shirou-chan, po czym otworzył znalezione niedawno pod fotelem yaoi. Rukia zamilkła, zastanawiając się, kim takim jest Tabaluga.
- Kapitanie. - Podjęła po chwili. - Co ciekawego widzisz w tym gejowskim komiksie?
- Hmm... - Zastanowił się Hitsu. - Daje ona upust moim młodzieńczym pragnieniom i zapędom.
Rukia rzuciła w niego krzesłem, które czyściła, a szmatkę zostawiła na podłodze.
- Ja ci nie wystarczę? - Zaryczała. - Kapitanie, robisz mi przykrość!
Hitsugaya przewrócił oczyma, odłożył komiks na sosnowy stolik ustawiony obok wygodnego fotela obitego jedwabiem i powstał. Podszedł do Rukii i pogłaskał ją po głowie z matczyną troską.
- Uspokój się, nie rozpaczaj tak, przecież wiesz, że żadne komiksy nie zastąpią mi ciebie, czytam je tak sobie... - Powiedział, zbliżając twarz do jej lica.
- To je kurwa przestań czytać! - Wybuchła Rukia.
- Popierdoliło cię?! - Zagrzmiał Hitsugaya.
W ciągu następnych kilku minut osiągnęli rekord Guinessa w przeklinaniu na jednym oddechu w parze, pobijając przy okazji poprzednich rekordzistów, to jest dwóch uczniów wiejskiego przedszkola.
- Ufff... - Mruknął Toushirou. - Mamy REKORD. To teraz idź się ubrać, bo idziemy na ten ślub; zaprosili każdego kapitana i porucznika, no i każdego, kto się wprosi - obecność obowiązkowa.
- Wiem! - Odburknęła Rukia. - W końcu to ślub mojego Nii-sama!
- Jasne, chodźmy, musimy być wcześniej, jestem świadkiem Matsumoto.
Kiedy przyszli, Rangiku i Byakuya dopiero się przygotowywali.
- Boże drogi, dziewczyno, czy ty kiedykolwiek się myjesz? - Zapytał Matsumoto Byakuya, wkładając biały garnitur. - Znowu ci śmierdzi z...
- A tobie śmierdzi z dupy znowu. - Ucięła Rangiku. - Widać, pasujemy do siebie.
- Tak. - Przyznał Byakuya, mocując na włosach swoje szpanerskie kartonowe cosie. - Pasujemy.
Do pokoju wpadł Renji.
- Siema, Bakuś! - Zaczął. - Czyli ja będę twoim świadkiem? Betewe ładny garnitur.
- 'Betewe'? - Odparł Byakuya. - Zaiste, Renji, przynosisz ujmę swojemu oddziałowi używając takiego języka, i na dodatek robiąc w nim błędy. Jednak ja mam to w rzyci, ponieważ jesteś teraz w oddziale tego chędożonego kundla Juushirou.
- No właśnie, masz to w rzyci. - Zaśmiał się Abarai. - A co tu tak jedzie?
- No, skoro mam cię w rzyci, to stamtąd nieźle śmierdzi. - Uciął Byakuya i rozluźnił krawat, za sprawą którego w ciągu rozmowy z Renjim zdążył zrobić się fioletowy.
***
- Słuchaj. - Zaczął Kurosaki. - To ślub brata Rukii, kapitana szóstego oddziału, nie możesz tam iść z taką fryzurą!
- A ty nie możesz iść z takim limem pod okiem. - Sparowała. - To co, zostajemy w domciu?
- Nie! - Odparł Ichigo zdecydowanie. - Ogarnij się.
Wyszła z pokoju pośpiesznie, zostawiając Kurosakiego sam na sam z workiem lodu łagodzącym jego ból.
- Głupi worku, masz coś do mnie? - Zaczął.
- Niezłe masz schizy, kapitanie Kurosaki. - Odparł worek. - Rozmawiasz z rzeczą martwą, a takie nie umieją gadać.
- To z czym ja gadam?!
- Z workiem, no przecież mówię!
Ichigo zaczął pojedynek na oczy z workiem, o ile ów takie posiadał. Po kilku minutach wróciła Qashqai, nie zadawając pytania, po jaką cholerę Iccy wpatruje się tak w worek z rozpuszczonym lodem, to jest wodą.
- Spięłam nawet włosy, żeby schludniej wyglądać. - Stwierdziła tylko.
- Przypominasz mi Renjiego. - Odparł Ichigo cały czas wpatrując się w worek.
- Czym?! - Zdziwiła się dziewczyna.
- Włosami. - Powiedział. - Są takie dzikie. Jak cały Renji.
- O boże. Wy oboje... czy też obie... jesteście siebie warci. Warte?
- Oboje? Obie?
- A co, kurwa, obaj?!
- Nie podważaj mojej męskości. - Wkurzył się kapitan. - W tym związku ja byłem na górze.
- Jeju. - Westchnęła. - Zawiodłam się na Renjim, zawsze lubiłam go bardziej niż ciebie.
- Uważaj, - Zaczął. - To MOIM jesteś porucznikiem, nie Renjiego!
- Nie przekładaj spraw prywatnych na zawodowe, kapitanie. - Ucięła i wyszła z pomieszczenia. Ichigo spojrzał na zegarek, zbliżała się godzina X. Westchnął, odetchnął głęboko i pobiegł za swoim porucznikiem.
Tymczasem Ukitake nie mógł odnaleźć się w Rukongai, pomijając to, że nie wiedział, jak w ogóle się tam znalazł. Martwił się o Renjiego, cholera wie, co ta ciota mogła odstawić. Żył jednak nadzieją, iż Renji grzecznie poszedł spotkać się z Byakuyą, i zapytał, co do chuja ma robić ten pieprzony świadek.
No i jego nadzieje nie były złudne, ponieważ Renji właśnie dyskutował z odpicowanym Kuchiki o swoim zadaniu.
- Przede wszystkim... - Zaczął Bakuś. - Masz siedzieć cicho. I tyle.
- Buu... Nie będę brał czynnego udziału w uroczystości? Robisz mi przykrość, kapitanie Kuchiki.
- Nie rozrabiaj. - Odparł Byakuya. - Za chwilę zaczyna się cały ten cyrk, a Matsumoto wpierdala ogórki w łazience. Wyciągnij ją stamtąd. Kapitan Generał Yamamoto zapewne już czeka.
***
- No i przez ciebie nie zdążymy! - Wpienił się Ichigo. - Ty kurwa chodzić nie umiesz? Rukia obrazi się na mnie do końca życia!
- Po pierwsze, nie moja wina, że ten szczyl podstawił mi nogę. - Odparła dziewczyna. - Po drugie, Rukia JUŻ jest na ciebie obrażona...
- Za bardzo się spoufalasz. - Kurosaki zmienił temat.
- ... Kapitanie Kurosaki. - Dodała.
- Dobra. - Powiedział. - Pośpiesz się, to MOŻE zdążymy!
No, jakoś zdążyli.
***
Ślub minął w spokojnej atmosferze, wszyscy byli bardzo wzruszeni, kiedy Matsumoto odbeknęła po ogórkach w czasie mówienia sakramentalnego 'tak'. Kiedy już dali sobie buzi, to goście poszli do budynku dywizji szóstej na weselisko.
Nie brakowało nikogo prócz Ukitake.
Juushirou, który urodził się w ważnym rodzie jeszcze nigdy nie był w Rukongai, nie zaznał tej biedy, bólu, smrodu, brudu na własnej skórze. A wszyscy przecież wiedzą, że chłopak od zawsze do każdego podchodził z szacunkiem i propozycją pomocy. Wypatrzył jakiegoś biedaka, który wyglądał naprawdę biednie. Była to kobieta ubrana w kilka szmat i nosząca jakąś ciężką torbę.
- Proszę pani, - Zaczął. - Może pomóc pani z tą torbą?
Zaplanował, że najpierw ponosi jej torbę, a potem zapronuje pomoc finansową.
- Spadaj, zboczeńcu! - Wrzasnęła kobieta i zaczęła bić go torbą. Cały zebrany tłum skupił wzrok na kapitanie trzynastej dywizji, szeptając między sobą i ubolewając nad tym, że ten oto zboczeniec jest wraz z jakimś innym zboczeńcem i gejem najastarszym kapitanem ze wszystkich trzynastu oddziałów. Zboczone staruchy, świat się kończy...
- Dobra. - Przerwał bicie. - Niezła z ciebie dupa. Mam namiot!
- A ja helikopter! - Krzyknęła kobieta.
- No to chodźmy! - Stwierdził zadowolony Ukitake, opatrznie pojmując słowo 'helikopter', i znów dostał po głowie torbą z cegłami w środku. - Ała.
- Ty męska, szowinistyczna świnioooo!
- A wiesz chociaż, co znaczy 'szowinizm'?! - Wkurzył się Juushirou, i korzystając z zamieszania pobiegł w stronę Seiretei. - Mam jeszcze jedną imprę do zaliczenia!
Kiedy dobiegł na imprezę stwierdził, że niewiele go ominęło. Zabawa dopiero się rozkręcała, opędzlowali ledwie 10 skrzynek wódki, a to mało jak na shinigami. Najmniej spita wydawała się Qashqai, więc podszedł do niej i zapytał się o przebieg przed jego przybyciem, no i zainteresował się tym, że dziewczyna jest wciąż trzeźwa.
- Polak potrafi, mam mocną głowę. Wypiłam więcej od niego. - Powiedziała, wskazując na śmiejącego się z nie wiadomo czego Ichigo. - Właściwie nic cię nie ominęło, Dżej.
- Skąd wiesz, że mówili na mnie Dżej? - Zapytał Juushirou, czerwieniąc się. - Urahara, Isshin, Shunsui czy Yoruichi?
- Kapitan Yamamoto.
- A chodzisz z Ichigo?
- Nie w głowie mi chłopcy, - Odparła rzeczowo. - Chcę zostać trenerem pokemonów.
Ukitake skrzywił się i odsunął od dziewczyny. Trener pokemonów, interesujące, ale nie dzisiaj. Podszedł do szczęśliwych małżonków, pogratulował im i przeprosił za nieobecność na ślubie. Jednak zakochani olewali go w pełnym tego słowa znaczeniu, wylewając mu na głowę tanie wino, co spowodowało zabarwienie jego czuprynki na czerwono. Zamyślił się, wydał z siebie głośny, przeciągły ryk, którym zwrócił na siebie uwagę i przyłączył się do ogólnej zabawy.
Hisagi szpanował między swemi swoim pięknym, nowym płaszczykiem kapitana, który uprali wreszcie, bo niewidomy Tousen nigdy nie zwracał uwagi na czystość. Kira patrzył na to zazdrośnie, podobnie Renji, bo im nie udała się ta sama sztuczka. To rodzina Kurosaki wyrządziła im taką krzywdę. Ichigo i Isshin. Co za świnie. Renji wypatrzył swojego eks, kiedy próbował oderwać Rukię od Hitsugayi, krzycząc 'Musimy porozmawiać, młoda damo!'. Mimowolnie uśmiechnął się, gdy Kuchiki wreszcie posłuchała Ichigo, a na osobności dała mu w mordę raz, a za chwilę drugi. Pomyślał, że może fajnie byłoby uprzyjemnić Iccy'emu ten wieczór, jakże nieprzyjemny przez jego siostrzyczkę (koleżankę z młodości). Podszedł do niego i pocałował w policzek. Nim Ichigo zorientował się, o co chodzi, tańczył już z Abaraim na środku parkietu, a tańczący już wspólnie Kira i Hisagi patrzyli na nich, mrucząc pod nosem, że pedałów powinno się wybić. Ewidentnie. Nanao opowiadała tymczasem anegdoty związane z listami do jej ulubionego czasopisma, to jest 'Bravo', no i 'Bravo Girl', które zwykł czytywać Kyoraku. Najpierw opowiedziała o czternastolatce, która masturbowała się świeczką i myślała, że zajdzie od tego w ciąże, potem o nastolatce, która bała się, że krosta pod kolanem to ciąża pozamaciczna, o dwunastoletniej dziewczynce, która pytała, czy zerwać ze swoim dwudziestotrzyletnim chłopakiem pedofilem, a w końcu o dziewczynie, której utknęła kaszanka w pochwie. Anegdotom towarzyszyły liczne wybuchy śmiechu, i stwierdzenia niektórych, żeby nikt się nie śmiał, bo mieli te same problemy; nazwiska należałoby przemilczeć, żeby im obciachu nie zrobić. Tymczasem na parkiecie...
- Renji, ja... doszedłem do wniosku, że jestem gejem. - Powiedział Ichigo do przyjaciela. - I nic tego nie zmieni...
- Ale dlaczego tak nagle...?
- Ech... Od pewnego czasu... Śni mi się, że uprawiam seks z młodszym bratem. - Powiedział Kurosaki. - Powtarza się to dosyć często...
- Ty masz brata? - Zdziwił się Abarai.
- A może to była siostra? - Zamyślił się.
- To i tak od czymś świadczy, masz zapędy kazirodcze... - Skomentował to Renji i odepchnął go od siebie z obrzydzeniem. Ichigo stanął na środku parkietu i patrzył się z otwartymi ustami w odchodzącego do Yumichiki Renjiego. Stał tak przez dobrych kilka minut, w ciągu których panowie zdążyli już przejść do flirtu, a pięciu pijanych shinigami płci męskiej próbowało porwać ich do tańca. Kurosaki pomyślał, że fajnie wyglądają z tymi tęczowymi opaskami na czołach. Ale stał, stał jak wryty, nic nie mówił, nie ruszał się. Jego porucznikowa nie mogła tego dłużej ignorować, bo przynosiło to wstyd piątej dywizji, toteż zadała mu cios w brzuch i przyniosła do Unohany, mając nadzieję, że stateczna pani kapitan nic nie zrobi chłopcu. No, ale wiadomo, nadzieje bywają złudne. Przynajmniej Ichigo zrezygnował z bycia gejem. Jednak, zanim to się stało, na wesele wpadł z oczywistych względów niezaproszony Aizen, ze swoją pierwszą dziesiątką, zwężoną do liczby czwórki, no i Hinamori, która pobiegła ucieszona do Shirou-chan, gratulując mu znalezienia pary, i do Kiry, policzkując go, za to, że jego parą jest Hisagi (sama na niego leciała).
- Dlaczego nie zostałem zaproszony?! - Wnerwił się Aizen. - Byakuya, odpowiedz!
- Zaraz byś wszczął kłótnię, drogi Sousuke. - Odparł spokojnie kapitan Kuchiki.
Aizen rzucił na środek zgniłe jabłko, nadgryzione w połowie, z napisem 'dla najgłupszej', mówiąc, że panie z Społeczeństwa Dusz niczym się nie wyróżniają i polecił jednej, wyjątkowej kobiecie zabrać to jabłko. Zatrzymał pędzącą w jego stronę (jabłka) Hinamori, i powiedział 'zobaczymy, czy będzie tak jak w micie'.
O jabłko najbardziej pokłóciły się trzy najlepsze(czytaj: najgłupsze) laski, można powiedzieć, boginie Społeczeństwa Dusz - Matsumoto, zmartwychstała Inoue i... Yachiru. Zdecydowali, że spór rozsądzi najprzystojniejszy (lub też najgłupszy) chłopak. Z tym też był problem; w rezultacie, z inicjatywą Qashqai, wybór padł na najmłodszego, Hitsugayę. Zgodnie z planem Aizena, wszystko potoczyło się jak w micie, padły różne propozycje.
- Wyswatam cię z moim dzieckiem! - Zaproponowała Matsumoto.
- Bierz mnie całą! - Powiedziała Inoue, rozdzierając i tak skromne ubranie z Hueco Mundo.
- ... Cukierki? - Mruknęła Yachiru.
Zaiste, wybór był trudny. Każda opcja równie straszna. Cukierków nienawidził za sprawą Ukitake; Yachiru odpadła w przedbiegach. Jakoś nie widział mu się stosunek z Inoue, szczególnie, że niedaleko siedziała sobie Rukia. Najmniej szkodliwą opcją zdawała się propozycja Rangiku, toteż na nią przystał.
Matsumoto cieszyła się teraz tytułem najgłupszej shinigami całego Społeczeństwa Dusz, ujęła w dłonie obślizgłe, zgniłe jabłko i usiadła dumnie obok zażenowanego Byakuyi, wystawiając się na zazdrosne spojrzenia innych kobiet shinigami. Rukia ze zdenerwowaniem krzyczała na Toushirou, że nie powinien w ogóle odpowiadać, bo nie dość, że zostanie wyswatany z dzieckiem Matsumoto, to jeszcze straciła tytuł najgłupszej shinigami w Społeczeństwie Dusz.
- Powinnaś się cieszyć. - Uciął jej żale Hitsugaya. - A teraz, powróćmy do zabawy.
Impreza trwała więc w najlepsze, nawiązano nowe znajomości, Rangiku zdążyła już zdradzić Byakuyę z Ginem, ale zapomnieli o sobie, gdy ten powrócił do Hueco Mundo. Natomiast związek na dłuższą metę utworzył się między Quincym a Nanao [na tej samej zasadzie powstał, co ten Rukii z Hitsugayą - powiew świeżości, jak to stwierdził Ukitake - autorka], co zaowocowało depresją i dołem biednego Shunsuiego. Pocieszyć go nie miał kto, toteż zamknął się w schowku na miotły i nie wychylał z niego nosa. Ichigo, jak już wcześniej wspomniano, zaprzyjaźnił się bardzo z Kapitanem Unohaną, więc nawet po tym, jak Rukia dała mu kosza, Inoue nie miała szans. Biedaczka zamknęła się w sobie, i niedługo potem padła ofiarą Qashqai i ukrywanej [xD] dotychczas córki kapitana Juushirou, to jest Sumiko. Koniec końców, nie można tego nazwać mordem, ze względu na to, iż dziewczyna udusiła się własnymi piersiami, po tym, jak Ichigo kopnął ją w głowę tuż po upadku ze schodów. Teraz koleżanki wzięły sobie na celownik Hinamori, jednak najpierw musiały odczekać pewien okres, bo Momo aktualnie grzała tyłek w Hueco Mundo ze swoim Aizenem. Sam Sousuke natomiast wciąż ekscytował się tym, jak elegancko załatwił tę bandę z Społeczeństwa Dusz. Teraz ten wkurzający kurdupel, to jest Hitsugaya, nie będzie miał lekko. To, że przystał na propozycję Matsumoto przysporzy mu problemów; Aizen wiedział coś, czego nie wiedzieli inni...
Hitsugaya jednak nie przejmował się nader złożoną obietnicą, martwił się natomiast o Rukię - coraz częściej zamyśloną (''To ona myśli?!''), niezadowoloną, no i zawsze go zbywała, gdy próbował dowiedzieć się, o co chodzi. Tak, właśnie o to; Rukia znów się zakochała!
Marnie, szczególnie, że jej wybranek nie był przekonujący; jeśli to pociągnie za sobą konsekwencje tej samej wagi, co w przypadku zauroczenia w Ichigo czy Hitsugayi, to skończy się na tym, że Rukia będzie królikiem doświadczalnym w Ośrodku Badawczym. Tak. Zakochała się w Kapitanie Mayurim.
Kiedy zdjął tę swoją maskę, zmył farbę z twarzy, stwierdzając uprzednio, że cholernie w niej gorąco, pokazał swoje prawdziwe oblicze, nieznane tym, którzy trafili do Sereitei po odejściu Urahary. Kuchiki, widząc jego granatowe włosy stwierdziła, że pięknie kontrastują z żółtymi oczami, no i się zakochała, o ile można to tak nazwać. Poczuła się też wyjątkowo, z racji tego, iż kapitan nigdy nie zdejmował tego gówna z twarzy przy ludziach, tudzież shinigami. Na ten moment jako jedyna ze swojego pokolenia znała prawdziwą twarz kapitana dwunastego oddziału, toteż zgadła, że jeśli komuś o tym powie, pozostanie niezrozumiana. Więc nie mówiła.
Hitsugaya martwił się bardzo o zachowanie Rukii. Podejrzewał, że to, iż odebrał jej tytuł najgłupszej shinigami mogło zaowocować depresją, jakimś skrzywieniem, lub po prostu był to szok, który może odbić piętno na jej psychice, która i tak była już spaczona po tym, jak Renji rzucił ją dla Byakuyi, i po tym, jak Ichigo pocałował ją wbrew jej woli, co można potraktować jako jawny gwałt, no i po związku z nim samym, to jest Hitsugayą; to, że dzielił czas między nią a mangę (doujinshi - yuri i yaoi gwoli ścisłości) faktycznie było powodem do zmartwień. Dostrzegł wreszcie błąd w swoim zachowaniu, toteż postanowił go naprawić, jednakże nie mógł za nią trafić. Dosłownie; w końcu nikt nie mógł odgadnąć, że panna Kuchiki czatuje pół dnia pod budynkiem dwunastej dywizji.
Zostawiając zmartwienia na później poddał się wciąż łażącej za nim Qashqai i zgodził się na wspólną fotografię; ociepliło to relacje między nimi, toteż młody kapitan przestał aż tak przejmować się dorastającą Rukią. Niestety, wizję związku między nimi zniszczyło stwierdzenie dziewczyny, że najpierw chłopak musi się nieco odbić od ziemi, bo był od niej o głowę niższy. Poza tym, ciągłe dyskusje na temat doujinshi denerwowały kapitana Kurosakiego, no i po pewnym czasie zabronił swojej porucznikowej spotkań z białowłosym, bo podobnież ją deprawował.
Renji tymczasem utwierdził się w przekonaniu, że nie pasuje do dywizji trzynastej. Córka kapitana Ukitake dbała, żeby się gość nie skrzywił, i żeby przypadkiem nie poddał się urokowi Renjiego. Próbowała również wpłynąć na samego czerwonowłosego, ale to już jej nie wychodziło, a to z racji obowiązków - była porucznikiem dywizji dziewiątej.
Przejęty bardzo tym, że nikt go nie kocha, zamknął się w składziku - tym samym, w którym był Shunsui - i doznał potężnej odmiany; wracając po kilku dniach starał się, nieco nieporadnie, zdobywać dziewczyny, które leciały na jego cudne, długie, czerwone, dzikie itd. itp. włoski.
Jednak zanim Renji doznał cudownej odmiany, w seiretei działy się kolejne hece. W końcu, jak wspomniał Ukitake, Yamamoto przechodził na emeryturę. Okazało się, że przyszłości dobrze nie przewidział, ponieważ kapitanem pierwszej dywizji i zarazem generałem został, zdaje się, spokrewniony w jakiś sposób ze staruszkiem młokos, przystojny i silny, w kwiecie wieku - był niewiele starszy od Hitsugayi, co jeszcze bardziej bidnego Juushirou wkurzyło. Zaplanował, iż kolejne dni jego bezsensownej egzystencji mijać będą na uprzykrzaniu życia temu małemu gnojkowi.
A więc w Społeczności Dusz trwały dni sielanki, mieli ładnego generała, Renji nie był już odmieńcem, Matsumoto rósł brzuszek, Mayuri zaczął rozmawiać z Rukią, Ichigo sprowadził sobie na podwórko Tatsuki, a Hitsugaya podrzucał potajemnie Qashqai kolejne hentajce.
Podobnie życie toczyło się w Hueco Mundo, w którym to Aizen oddawał się swojej nowej pasji, to jest praktyką lekarską tudzież specjalizacją ginekologa. Wszystkie swoje projekty poświęcał Hinamori, toteż wiele nie odkrył, ciekawej było za to z Arrancarami; nie było wśród nich jasnego przejawu płci, nie wiadomo, kto jest facetem, a kto kobietą - przynajmniej z punktu widzenia początkującego lekarza. Jako, że Aizen kręcił swego czasu z Halibel, zmartwił się nieco tym faktem, pytając sam siebie, czy przypadkiem nie jest biseksualny. Gdy wreszcie doszedł do wniosku, że jest stuprocentowym facetem - hetero - stwierdził, źe robi się nudno w jego królestwie, a przecieź miał zostać Bogiem. Och, iloma osobami miał on już zostać: Bogiem, strażakiem, policjantem, kapitanem, lekarzem, sprzątaczką... Żadne z marzeń nie powiodło się do końca, więc Sousuke postanowił zrealizować choć jedno, jego zdaniem najłatwiejsze. Postanowił zostać tym cholernym Bogiem. Poszedł zebrać swój zwężony oddział Espady. Ubolewał nad stratą Inoue, był idiotą i pozwolił jej się pałętać po Dworze Czystych Dusz... Miała tam wielu wrogów... I biedaczka popełniła samobójstwo, smutne, ale nie wpłynie na wspaniały, nieistniejący jeszcze plan Aizena-sama.
***
W Społeczeństwie Dusz bogowie śmierci mieli o Aizenku niegodne zdanie. Gdy wspomniano o problemie nowemu generałowi, stwierdził tylko 'To mi wisi i powiewa' i powrócił do cieniowania w CS'a przez sieć offline. Niemożłiwe? A jednak. Jak w tym banku, czy proszku do prania.
Następne parę miesięcy, gwoli ścisłości osiem minęło spokojnie. Właśnie po tych ośmiu miesiącach po Społeczeństwie Dusz rozeszła się elektryzująca wiadomość. Matsumoto urodziła.
Jasnym było, że Hitsugaya zainteresował się tą wieścią, z powodu tamtej obietnicy, szczególnie, że Rukia coraz bardziej otwarcie przystawiała się do Mayuriego. Przybył więc do szpitala i spotkał się ze szczęśliwymi rodzicami, wypytując o potomka.
- To chłopiec! - Powiedział ucieszony Byakuya. - Wcześniak chyba, ale zdrów jak ryba.
- Ale rymy... - Skomentował Hitsu. - Zaraz... CHŁOPIEC?!
Hitsugayi opadła kopara. A on zgodził się na wyswatanie z dzieckiem Matsumoto... zaraz... nie było mowy, że to będzie dziewczynka...
- Ale ze mnie idiota! - Ryknął Hitsugaya, zwinął fatałaszki i pobiegł do Rangiku. - Matsumotooooo!
- Ooo, kapitan Hitsugaya! - Rozpromieniła się mamuśka. - Wiesz, że ma zielone oczy? XD
Hitsugaya zburaczył się kompletnie, ubóstwiając idiotyzm Byakuyi.
- Matsumoto! - Powiedział. - Rozumiem, że to anuluje obietnicę, w końcu nie będę swatany z synem, który do tego jest facetem...!
- Hmm... - Zastanowiła się kobieta. - Skoro obiecałam, to...
***
W ciągu ośmiu miesięcy Aizen zdążył zrobić ze swojej Espady istne pokemony, znaczy, pod względem posłuszeństwa, tak jak pikaczu - nie chciały nawet wejść do pokebola i właziły mu na głowę.
Przez testowanie nowych metod wychowawczych wyniknęły więc problemy, toteż Aizen znowu musiał odłożyć stanowisko Boga na rzecz pedagoga tym razem.
Razem z Ginem i Tousenem stworzyli Radę Pedagogiczną, no i trzej wykładali religii - dotyczącej Aizena, etyki i biologii (Aizen był od tego specjalistą po licznych badaniach przeprowadzonych na Arrancarach i na Hinamori). Gdy dzielili dyżury na korytarzach, zazwyczaj padało na ślepego Tousena, toteż Arrancarzy nie załapali wcale zasad dobrego zachowania, przetracając to, czego się nauczyli na lekcji na korytarzach, lejąc się między sobą zawzięcie; było tylko kilkoro grzecznych uczniów, to jest Ulquiorra, Stark, Halibel czy dziadzio - Espada - Rada Uczniowska.
W ten sposób w Las Noches powstała organizacja na ziemi zwana szkołą, a rok szkolny, jak wiemy, trwa dziesięć miesięcy - Społeczeństwo Dusz miało dużo czasu, nim Aizen zaplanował atak.***
- Nienawidzę takich berbeciów... - Mruknęła Qashqai, patrząc na syna Matsumoto. - Ale oczy ma ładne, przyznaję...
- Po mnie! - Powiedział Byakuya. - Właśnie, nigdy nie potrafiłem określić koloru swoich oczu, bo lustra pękały jak w nie spojrzałem. Teraz już wiem, że są zielone.
Qashqai i Matsumoto pokiwały głowami, z ironią wpatrując się w Bakusia i ciesząc się z jego durnoty, mając nadzieję, że uwierzy w gadkę, że włosy są białe bo się dzieciak wybielacza napił. Póki co tego problemu nie było, bo jeszcze nie miał ni kłaka na głowie, jednak trzeba myśleć o przyszłości. Byakuya, cały rozpromieniony, pobiegł kupić pampersy.
- Hmm... - Zaczęła Qashqai. - Myślisz, że on na serio nie domyśli się, iż to Hitsugaya jest ojcem tego dziecka?
- Jest durniem. - Stwierdziła krótko Matsumoto. - Poza tym, jak się dowie, to pójdę do Toushirou; ostatnio wyprzystojniał...
Qashqai popatrzyła na nią ze zdenerwowaniem i zazdrością - wyprzystojniał chłopak, to fakt. Już od małego był zabójczy.
Wstała, dopijając herbatę i wyszła. Poklepała biegnącego z pampersami Byakuyę po plecach i poszła sprawdzić, co robi Ichigo.
Kurosaki zajmował się coraz chętniej papierkową robotą, twierdząc, że skrobanie po papierze daje ujmę jego niespełnionym erotycznym pragnieniom. Dziewczyna uznała to za jakiś nowy, dziwny sposób masturbacji, i nie przejęła się tym, w końcu mnóstwo młodych ludzi stara się doprowadzić do szczytowania bez pomocy drugiej osoby i brudzenia się kontaktem cielesnym. Zadowolona pozwalała Kurosakiemu na papierkową robotę, szczególnie, że zazwyczaj porucznicy zajmują się takimi rzeczami - innymi słowy, nie miała nic do roboty.
Rukia zdobywała względy Mayuriego, a Ichigo to olewał ze swoimi papierami. Sytuacja miała się dobrze, wszyscy byli szczęśliwi, oprócz biednego Hitsugayi, który wciąż był przekonany, że Matsumoto będzie próbowała go wyswatać z własnym synem, i na dodatek dręczony wręcz przez znudzoną porucznik piątego oddziału.
- Nuuuudzi mi się! - Narzekała nad głową Hitsugayi, który zastanawiał się, dlaczego jemu akurat to mówi, skoro jest w innym oddziale.
- Mam darmowe bilety do kina, - Zaczął. - Za piętnaście złotych.
Dziewczyna westchnęła i machnęła ręką.
- Darmowe...
Do pokoju weszła Kuchiki, spojrzała na Qashqai, ale nawet nie zdążyła zapytać, co ona do cholery robi w budynku administracji dywizji dziesiątej, bo wbiegł Mayuri.
- Muszę zdymać wszystko co na drzewo nie ucieka! - Powiedział i spojrzał po twarzach obecnych. Hitsu i Qashqai spojrzeli na Mayuriego z przerażeniem, a Rukia uśmiechnęła się. - Żadne z was nie zwiewa?!
Hitsugaya zerwał się i wybiegł, za jego przykładem poszła porucznik oddziału piątego. Rukia została. Drzwi się zatrzasnęły. No, darmowy horror na żywo . Ktoś zaczął w nie walić; Mayuri krzyknął 'przemocy'... A może było to 'pomocy'?
Przerażona dziewczyna pobiegła do Ichigo, zostawiając Hitsugayę próbującego dostać się do środka ("Jak Rukia zrobi coś kapitanowi Mayuriemu...!").
Ichigo nie był teraz wciągnięty w papierkową robotę, robił coś pod biurkiem ("O gosh, znowu masturbacja?!"), ale ucieszył się na przybycie swojej porucznikowej.
- Hej! - Powiedział. - Ile to jest osiem razy dziewięćdziesiąt pięć?
- Mnożyć nie umiesz? - Westchnęła Qashqai. - Siedemset sześćsiesiąt.
- No to dobra. - Odparł Kurosaki. - A nie moja wina, że nie mam umysłu ścisłego!
- Nieważne co masz w głowie... - Mruknęła.
- Tylko? - Spytał.
- To co masz w dupie. - Stwierdziła. - A że masz tam korek to już twoja sprawa.
- Uwielbiam twoje poczucie humoru. - Mruknął Ichigo bez entuzjazmu.
- A po co ci było osiem razy dziewięćdziesiąt pięć?
- Chciałem sprawdzić, czy mi się film na twardzielu zmieści. - Odparł, wyciągając laptopa na biurko. - Osiem partów na rapidzie, po dziewięćdziesiąt pięć mega właśnie.
"Uff, nie masturbował się."
- Nigdy nie mówiłeś, że masz tu neta! - Ucieszyła się dziewczyna. - Wreszcie sprawdzę wiadomości na dA, i pochwalę się w żurnalu, że jestem shinigami. XD
- Heh... - Mruknął i podał jej komputer. Po chwili klikania wstał i spojrzał w ekran. - O, to ja!
W tym momencie do pokoju wpadł jakiś Japończyk.
- Oo! Icigo Kurosaki! Taicio? - Krzyknął. - Koniciła!
- O, Kubo Tite! - Odparł ucieszony Ichigo. - Koniciła .
Porucznik wpatrywała się w sytuację z niemałym zdziwieniem. Ichigo napierdzielał coś po ziapańsku do autora Bleach'a. Zanim wyszedł, naszkicował ją, a po jego wyjściu stwierdziła tylko, że wie już, skąd bierze pomysły.
Kubo Tite rozbijał się więc po Społeczeństwie Dusz i wyłapywał ważne zdarzenia do narysowania. Generalnie to cała paczka postanowiła się wybrać do kina na nową kinówkę z shinigami w roli głównej, lecz do premiery został im tydzień. W każdym bądź razie Tite załatwił im na premierę całą salę w najlepszym tokijskim kinie. Podnieta złapała Hitsugayę, bo się dowiedział, że film będzie o nim, i przy okazji cały entuzjazm zgasił brak wyobraźni scenarzystów. Może przynajmniej kreska ładna będzie. Przy okazji mangaka przyniósł mu najnowszy chapter swojej mangi, omake, o interesującym tytule ''Bleach -15", cały poświęcony jego osobie - odzyskał więc jednak dobry humor.
Najbardziej rysownika zainteresował oczywiście nowy generał. Cały boży dzień spędził w jego towarzystwie, zapisując jego przeszłość, okoliczności zostania shinigami i generałem, zainteresowania... Sam generał natomiast odpowiadał na pytania skrótowo, dokumentnie wciągnięty w gry komputerowe pokroju Counter Strike'a. Biedaczek, to się nazywa uzależnienie... A jeszcze biedniejszy był Sasakibe.
- Cholera. - Mruknął generał. - Zmienne IP na serwer? To jakiś obłęd!
- IP? Serwer? Obłęd? - Porucznik nic nie kumał.
- Tak to jest, jak wśród ludzi znajdują się takie BOTY! - Wkurzał się dzieciak. Mężczyzna zrezygnował ze wszelkich prób zrozumienia trzy razy młodszego od siebie chłopaka i poszedł odprężyć się w gorących źródłach. Gdy generał skomentował jego zachowanie twierdząc, iż jest botem, nadal zastanawiał się, co to do cholery jest bot i czy jest to obraźliwe.
Tymczasem zaczął zawiązywać się miłosny trójkąt między Shunsuim, Nanao i Ishidą, co swoją drogą wyglądało dziwnie. Kiedy szli ulicą, Ishida był w środku, za prawą rękę trzymała go Nanao, za lewą zaś Shunsui. Czy nie normalniej byłoby umiejscowić kobietę pomiędzy dwoma mężczyznami? Takie pytanie, jak i to o sens życia pozostawiam do osobistej interpretacji.
Ichigo bardzo zazdrościł Ishidzie, iż uczestniczy w związku z kobietą i mężczyzną - dwa w jednym, te sprawy. Sam miał ochotę takie coś zrobić, toteż udał się na porady miłosne do Quincy'ego. Dowiedział się tego i owego, generalnego 'know how' o miłosnych trójkątach i zaraz postanowił się wziąć za robotę. Pozostawała tylko kwestia: Kto lepszy? Było kilka opcji, każda równie kusząca.
- Renji, Rukia i ja. - Powiedział do siebie. - Hmm... Fajnie by było...
Po tym, jak doszedł do wniosku, iż ta opcja odpada z góry, bo Rukia woli mężczyzn *lol*, obczaił kolejne.
- Ja, Qash... Nieeeee.... - Mruknął. - Tatsuki, Renji i ja.
Ta opcja była najłatwiejsza do zrealizowania (wiadomo, Tatsuki, jak i Renji są bi), jak również bardzo kusząca. Rozpuści Renjiemu włosy, to będzie miał nawet lepiej niż Uryuu, bo dwie kobiety na niego samego. Teraz pozostała realizacja. Najprzyjemniejsza, stanowczo, część planu. Zadowolony, nucąc piosenkę z jakiegoś openingu Bleacha, udał się zabrać Tatsuki z podwórka i iść wraz z nią do Renjiego.
Całą papierkową robotę pozostawił porucznikowej, która, tak na marginesie, cały czas siedziała przy nim i słuchała go, gdy głośno rozważał kolejne opcje.
Stracił już resztki szacunku w jej oczach. Szczególnie w związku z drugą opcją.
Pomijając wieczne rozterki miłosne w Społeczeństwie Dusz zaczynał działać świąteczny klimat. Ciekawostką jest, iż istnienie Społeczeństwa definitywnie likwiduje fakt istnienia Boga, jak i Jezusa, któremu owe święto jest poświęcone, jednak każdemu odpowiadała perspektywa kilku dni wolnych od pracy i hojnie zakraplanego sylwestra. Jednak zanim przyszło Boże Narodzenie, dwa dni wcześniej cała paczka wybrała się do kina.
Wszyscy kapitanowie, wszyscy porucznicy i kilkoro oficerów. No i im zarezerwowano całą salę.
Film byłby ciekawy, jeśli Soifon nie rzucałaby uparcie popcornem w innych, którzy natomiast, zamiast oglądać, odrzucali popcorn ze zdwojoną siłą. Kiedy na ekranie Ichigo walczył z negatywnym bohaterem, w ruch poszły kubki bo coli. Po seansie serwis sprzątający miał sporo do roboty, jednak nim ów się skończył, Ichigo zapragnął znów spróbować poderwać Rukię.
Przeskoczył kilka krzeseł. Dziewczyna siedziała w rzędzie F, między Mayurim a Hitsugayą ("O kurde, kolejny trójkąt?!"). Przyrąbał z kopa białowłosemu, zrzucając go z krzesła. Nie miał się czego bać, bo mimo, iż chłopak urósł trochę, nadal nie sięgał mu do klaty. Toushirou przez następne dziesięć minut leżał bez życia. W tym czasie Ichigo nie udało się nawet słowa zamienić z Rukią; dziewczyna najpierw wstała, sprawdziła szybko czy kapitan żyje, później wróciła na miejsce i dokumentnie wciągnęła się w konwersację z Mayurim.
Po dziesięciu minutach Hitsugaya wstał i rzucił się ze wściekłością na zdezorientowanego Ichigo. Niestety, szybko został pokonany przez super-Kurosakiego. Wtedy podjął pewną decyzję.
O decyzji później, powróćmy tymczasem do generała grającego w... albo nie. To nudne. Powróćmy do Hueco Mundo.
- Hmm... Aizen-sama... - Uśmiechnął się Gin. - Wiesz, że kapitan dziesiąty obiecał zabić każdego, za sprawą którego Hinamori utraci choć kroplę krwi?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Qashqai dnia Sob 22:49, 22 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Sob 22:48, 22 Gru 2007 |
|
 |
|
 |
Qashqai
Soul
Dołączył: 04 Gru 2007
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ... spytaj to powiem ;)
|
|
|
|
Swoją drogą, usuńcie ten maksymalny rozmiar posta ^^" muszę dawać drugi zaraz po poprzednim bo się nie mieści ^^'
- ... no to mamy problem. - Powiedział Stark. - Ale po co my tutaj? Przecież to nie nasza wina.
Cała rada uczniowska siedziała w gabinecie dyrektora. Hinamori siedziała w łazience.
- Ech. - Skwitował to uczenie Aizen. - Czym wy się przejmujecie? Hitsugayą? Też mi... Przecież on ledwie od ziemi odrasta. Pachołek...
- Ale lepiej nie mieć wroga niż go mieć! - Powiedział Ulquiorra, uśmiechając się i podnosząc palec w geście wiktorii na froncie myślenia-głupoty.
Aizen, Gin, Tousen, Stark i dziadzio wpatrywali się w niego przez jakąś minutę, a później zgodnie pokiwali głowami mówiąc, że ma sporo racji.
Kiedy Arrancarzy rozwijali swój tok myślenia, wchodząc na zastraszający poziom, paczka ze Społeczeństwa Dusz wychodziła grupkami z kina.
- Nani?! - Pisnęła jakaś Japonka, widząc wychodzącego z kina Ichigo. Kiedy ten nie zwrócił na nią uwagi, pobiegła za nim. - Cioto mata!
- Kto tu jest ciotą?! - Wkurzył się Renji. Shunsui wykonał dobrą robotę, teraz Abarai stał się homofobem...
- Ja! - Krzyknął wesoło Yumichika. - Ja, ja!
Renji skomentował to głośnym westchnęciem.
- Czyli nie jestem sam...!
Yumichika zaczął się podniecać.
- ... Żartowałem.
No i załamał chłopaka.
Japonka została zignorowana przez Ichigo, a więcej takich przygód nie było. Bez problemów wrócili do Społeczeństwa i kontynuowali normalny tryb życia. Pracowali nawet za dwoje, bo 24, za dwa dni, mają wolne, tak jak i 25.
Shinigami lubią odkładać wszystko na ostatnią chwilę, więc wynikły problemy związane z prezentami. Sam jeden Hitsugaya wiedział, co na dziewięćdziesiąt dziewięć procent da jednej osobie. Chciał mieć stuprocentową pewność, że plan, który wymyślił w sali kinowej dojdzie do skutku, a miał ścisły związek z owym prezentem.
Poszedł do Mayuriego.
- Kurotsuchi. - Powiedział, wchodząc do ośrodka badawczego. Kapitan dwunastego oddziału mimo wszystko ucieszył się na widok Hitsugayi.
- Witaj, kapitanie oddziału dziesiątego! - Mruknął wesoło. Ta radość była dziwna. - Czegóż tu szukasz?
- Otóż miałbym dla ciebie propozycję... - Zaczął białowłosy i wyjaśnił Mayuriemu, jak i co, i co i jak.
Kiedy Kurotsuchi zawiązywał jakieś tajemnicze układy z Toushirou, Ichigo udzielał się coraz bardziej świąteczny nastrój.
Śpiewał japońskie kolędy.
Qashqai, mówiąc wprost, szlag trafiał od tych 'cing ciąg' wymawianych z niebywałą prędkością przez kapitana. W końcu zatrzymała te absurdalne śpiewy.
- Basta! - Ryknęła. - ... Dzisiaj w Betlejem, dzisiaj w Betlejem, wesoła no-wi-na...
Ichigo patrzył się na nią w bezruchu i słuchał polskiej kolędy. Kiedy skończyła, ucieszył się, ale radość nie trwała długo.
- ... Vive le vent, vive le vent, vive le vent d'hiver..!
- Po jakiemu teraz? - Mruknął do siebie Ichigo i zatkał uszy.
Biedak musiał wysłuchiwać na zmianę całego repertuaru po polsku i po francusku. Na koniec doszło jeszcze stare, dobre Jingle Bells, aż nareszcie nastała cisza... grobowa...
Kurosaki wydał z siebie dziwny odgłos. Dziewczyna spojrzała na niego, samym wzrokiem pytając, co to do cholery było. Skwitował to stwierdzeniem "No co? Każdy ma jakieś dziwactwa.", a dziewczyna odburknęła, że jakiś jej znajomy wydaje takie odgłosy podczas masturbacji.
+ krótki tekst o inołe xD by me e Sumiko xD
Inoue przyszła w odwiedziny do Kurosakiego, który chwilowo był w Karakurze.
- Kurosaki-kuuuuuuuuuuun... - Zaczyna, plując się. - Mam sprawę...
- Czego chcesz? - Odpowiada wkurzony Ichigo, - Śpieszę się....
- Kurosaki-kuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuun! - Krzyczy Orihime, cały czas się plując. - KOCHAM CIĘ!
- WTF? - pomarańczowłosy dostaje szoku. - Odbiło Ci dziewczynko? - podszedł do niej i wściekle zaczął stukać w jej pusty łepek. - Nie w głowie mi dziewczyny, chcę zostać trenerem pokemonów.
Nie mogę przegrać z pokemonami, myśli Inoue.
- Ależ Kurosaki-kuuun! - zaczyna tak piszczeć że szyba pękła. - Spóójrz na moje cyyce! - zaczyna wymachiwać swoimi wdziękami
Kurosaki wzdycha i odpycha ją brutalnie, z obrzydzeniem od siebie, mówiąc, że woli pokemony.
- Phhi... pokemony takie jak Rukia? - strzela focha.
- Może i tak, a co? - Wkurza się Ichigo. - Mam w dupiu (XD) ciebie i twoje fochy!
Odchodzi do Soul Society, zostawiając Inoue sam na sam z rozterkami.
- Aaaah! Kurosaki-kuuun! Jaaak mogłeeeś - beczy jak małe dziecko, przywołując tym do siebie Grim (xD).
- Co się stało, kochana?- z troską w głosie przytula ją do siebie
- Kurosaki-kuuuuun mnie rzucił. - Mówi pociągając nosem. Szkoda, że nie mógł jej rzucić, skoro ze sobą nie chodzili, myśli Grim. - DLA POKEMONÓW! Obciach na całą szkołę T.T
- Pokemonów? - Grim zdaje się być oburzona.
- Taaak! A teraz odszedł do Soul Society!- zaryczana i przedewszytskim zasmarkana ryczy.
- To idź za nim.
- Tak! idę go odzyskać! - pędzi do Ichigo w tamtym świecie.
- Chyba to był zły pomysł ...- Grim zaczęła się zastanawiać czy Orihime przeżyje.
Pierwszym, kogo Orihime spotyka na swej drodze jest Byakuya.
- Hmm... Tą zasmarkaną twarzą przynosisz ujmę całemu miastu, które reprezentujesz. - Mówi spokojnie. - No i oczywiście tym, którzy cię goszczą. Powinni cię stąd usunąć.
- Ah... Kuchiki-kun. Wybacz. Ja... ja szukam...
- Ichigo? Wątpie aby chciał Cię widzieć. Poszedł do Ryuki - jego oczy patrzyły z odrazą na dziewczynę.
- Kuchiki-san?- popatrzyła na niego ze strachem.
- Czy to takie dziwne? Hmm?
- A Ty co tu robisz? - popatrzyła na niego. Nigdy wcześniej nie chodził w tych okolicach.
- Spaceruję. Chyba mi tego nie zabronisz, prawda? - Stwierdził. - A może chcesz ze mną walczyć tymi swoim wróżkami, co, Orihime-san?
Orihime zasmarkała się jeszcze bardziej, przez co rozpoznać ją można było tylko po cycach i "KUROSAKI-KUUUUN",
- Tak myślałem...- Odparł spokojnie ciemnowłosy i odszedł, wzdrygając się przy tym, gdy ją mijał. Dziewczyna podążała nadal za Ichigo. W końcu natrafiła na Qashqai.
- A to co za stworzenie? o.O - Zdziwiła się Qashqai. Kiedy usłyszała przeciągłe "Kurosaki-kuuuuun" skapnęła się, co to za brzydactwo. - A, to ty. Czego tu szukasz? Miałam nadzieję, że już dawno wysłali cię do grobu....
- Gdzie jest mój Kurosaki-kuuuuuuuuuuuuuuuuuun?! - Zapytała spokojnie Inoue.
- Kapitan Ichigo? - Zastanowiła się dziewczyna. - Jeśłi go szukasz, to się sama zabij, oszczędzisz sobie zachodu.
Orihime nie zakapowała żartu.
Qashqai podrapała się po głowie, i dając jej znak ręką, aby się przesunęła (nie chciała jej dotykać) poszła w swoją stronę...
Dziewczyna o sraczkowym kolorze włosów pałętała się po Soul Society. W końcu natrafiła na Renjiego.
- Yyhm! Poruczniiiikuuu!- nadal zasmarkana podeszła do rudowłosego.
- O Gooosh! Nowa odmiana pustych? Trzeba było lepiej czytać książki - Renji dostał jakiegoś dziwnego ataku, w którym wyabłuszał oczy na istotę. Starał się jej jakoś uniknąć. - Ty wiesz kim jestem?- spytał zdziwiony.
- Renji... Renji-san...- wydała z siebie charakterystyczny piiiiisk.
- Jezu, to coś mówi do mnie po imieniu... - Wzdrygnął się Abarai. - Idź, istoto, do Mayuriego, on się tobą zainteresuje...
Orihime pisnęła raz jeszcze na myśl o mało przystojnym kapitanie oddziału 12. Ja chcę tylko Kurosakiego-kun, powiedziała i smarknęła na biednego Renjiego.
- Niiiee! - Mężczyzna zaczął krzyczeć. - Zmienię się w Ciebie po tym? - Jego twarz przybrała dziwny grymas. Był bardzo zniesmaczony.
- Kuuuurosakii-kuuun!- krzyknęła.
- Czekaj...-zaczął się powoli domyślać, kto tkwi za tą powłoką.
- Huh. Abarai. Co jest?- podszedł do nich kapitan 12 oddziału. - Rany! Skąd to wziąłeś? Jakieś eksperymenty na duszach?
- Możesz to sobie wziąć, kapitanie! - Powiedział Renji, mając ochotę na wymiotowanie. - Przyszło i się przyczepiło.
Mayuri zatarł łapki i pyrgnął paznokciem Orihime.
- NIIEEEEEE! - Krzyknęła dziewczyna i zaczęła czkać w płaczu (ale combo). - KU-RO-SA-KI-KUN! RATUUUUUJ
Renji pomyślał. Coś mi to zachowanie przypomina...
- Kapitanie! - Krzyknął oświecony. - To CZŁOWIEK!
- Oooo! - Mayuri się zachwycił. - Człowiek? Zaiste, interesujące.
Pokazał załamanej Orihime, żeby poszła za nim. Ta ani myślała się sprzeciwiać, więc poszła, zostawiając Renjiego zachwyconego, że udało mu się pozbyć problemu.
- Jesteś człowiekiem? Odpowiedz! - Niski, jasnowłosy chłopak spytał zimnym głosem.
- Yh... jaa? - Ten pisk zadziałał niczym fale ultradźwiękowe.
- Demonie! Z Tobą trzeba do Ukitake! On się będzie na tym znał! - Zakrywając uszy z bólu spojrzał w stronę szarowłosego mężczyzny, który siedział swobodnie na świeżym powietrzu z córką.
- Iiidź... taaam...- wskazał jej palcem, po czym odszedł, starając się pozbyć tych obrzydliwych wspomnień.
- Ja chcę tylko spot... chlip... spotkać się z Kuro... - Zaczęła Inoue, jednak przerwano jej zgrabnym ruchem ręki. Pociągnęła nosem.
- Nie używaj żadnych brzydkich słów na K, H, P, i Sz. - Powiedział Juushirou, błędnie interpretując "Kuro" jako "Kur**".
- Dlaczego na "Sz"? - Zapytała Orihime, wycierając twarz, jednak nie mogąc zerwać zasłych gili (bleee).
- Szorstkowłosy. - Powiedział kapitan. - Usta mi się dziwnie układają. - Powiedz, jesteś człowiekiem? - Spytał rzeczowo.
- Pewnie, że... - Zaczęła Inoue.
- No to kurde co ty tu robisz? Idź do Mayuriego! On interesuje się takimi wybrykami! - Przerwał.
- Ale nie dałeś jej... czy tam jemu... dokończyć. - Wtrąciła córka.
- Jeśli nie jest, to jest wybrykiem. Jeśli jest to tym bardziej.
- Tato... Twój tok rozumowania jest...
- Wiem że na wysokim poziomie ale nie daj się zastraszyć jej wyglądem.
- Wymagasz ode mnie za wiele... nie jestem jeszcze na tym etapie...- Spojrzała wystraszona na stwora. Schowała się za plecy kapitana i patrzyła na dalsze wybryki.
- I Ty chcesz być Shinigami?! - Uśmiechnął się do córki szarowłosy.
- Tato... to też kiedyś chciało być...
- Aleeee przecieeż jaaa jeeesteeem...- Znowu jakieś dziwne moce wybiły szyby w kilku oknach.
- Nie ma czasu do stracenia! trzeba to zabrać do Mayuriego! - Siwowłosy nie dotykając dziwnej, obślizgłej istoty wysłał ją na drugi koniec Soul Society
"Zabrać..." pomyślał Hitsu, który po wysłaniu Inoue do Ukitake obserwował rozwój sytuacji z zainteresowaniem.
Orihime tymczasem padała ze zmęczenia po przejściu całego seiretei.
Mayuri zatarł ręce na widok stworzenia i zaprowadził je do centrum badawczego. W pewnym momencie Inoue podjęła drastyczny krok...
Wytarła się o płaszcz kapitana, powodując w nim niebywałe obrzydzenie i zniesmaczenie, po czym uciekła.
Po drodze wpadła na Matsumoto.
- Rangiku-san! - Zaczęła. - W tobie zawsze miałam oparcie! ICHIGO RZUCIŁ MNIE DLA POKEMONÓW!
- Nie dziwię mu się. - Ucięła Matsumoto i z obrzydzeniem ominęła zasmarkaną wciąż Inoue (wytarcie się dużo nie pomogło).
Inoue załamana upadła na kolana, a wtedy zauważył ją ktoś.
- Ichigo, widzisz to samo co ja? - Ciemnowłosa dziewczyna spojrzała z obrzydzeniem na coś, co stanęło jej na drodze.
- A to co? Jakiś pusty? Dziwna forma...- Ichigo złapał za broń.
- Kuuuuurooooosaaakiiiiiii! - Kolejne fale ultradźwiękowe poniosły się, wzbudzając przy tym zdziwienie pomarańczowłosego.
- Ichigo! Uważaj! Jeszcze nigdy nie spotkałam się z czymś takim! To jakaś dziwna duuusza...
- Zajmę się nią. - Odsunął Rukię i popędził z mieczem na sraczkowo-włosą. Tuż centymetr przed nią zatrzymał się gwałtownie.
- Nie! nie mogę! Moja szabla będzię cała w tym obrzydlistwie! Precz potworze! - przegonił ją. Orihime poszła, płacząc i smarkając. Gdy chciała wejsc do pewnego z budynków, przewróciła się o schody i upadając przejechała po bajeranckim ubraniu shinigami Qashqai, upiększonym przez Ishidę. Dziewczyna wpadła w dziki szał, widząc smarki na swojej szacie, ale była w kropce, ponieważ bała się dotknąć obrzydlistwa leżącego przed nią na schodach.
- I gdzie ten serwis sprzątający?!
Zawołała kapitana. Przybiegli Ichigo i Rukia, no i we trójkę zastanawiali się, co zrobić z obślizgłym problemem.
- Kurosaki-kuuuun! - Powiedziała Inoue słabym ultradźwiękiem. - Kocham cię, uratuj mnie...!
- Kurde. - Wkurzyl się Ichigo. - Ile razy mam cię ratować?! Nie kocham cię! Inaczej, jesteś... wkurzająca.
- I tak cię kocham! - Wypaliła Inoue i złapała go za płaszcz kapitana. - To...
- Obrzydliwe! - Dokończył Ichigo, machając nogą i zmuszając, żeby ręka Orihime się od niej oderwała (smarki działały niczym klej). - Ja kocham Rukię!
- Zawsze kibicowałam temu pairingowi. - Qashqai wyszczerzyła zęby. - Pocałuj ją, może Inoue dostanie zawału!
Ichigo grzecznie posłuchał swojej porucznikowej, jednak Inoue wcale nie dostała zawału. Wydała z siebie natomiast niebywale wysoki ultradźwięk, który było słychać w całym seiretei, jeśli nie w rukongai.
- Jak karaluch, ile razy próbować ją uśmiercić, to przeżyje. - Powiedziała Qashqai zawiedziona. - Nawet z wyglądu...
Ichigo zaklnął pod nosem. Pokonując obrzydzenie kopnął Inoue, powodując, że jej głowa utknęła między piersiami.
- Umarła? - Zapytał Iccy po kilku minutach. - Oskarżą nas o mord, Qashqai! Nie!
- Kapitanie. - Powiedziała dziewczyna. - Rukia może za nas poświadczyć. Zabiła się sama, nie moja wina, że ma za duże cycki.
- Ano fakt...
Parę dni odbył się pogrzeb na ziemi. Za księdza robił Sado, jedynym gościem była Grim. A Grim, jak to ona, musiała się z księdzem pokłócić - wszak to demon. Inoue nie mogła bez pogrzebu trafić do Soul Society. Pojawił się więc jej duszek.
- Przestańcie się kłócić! - Pisnęła. - Nie mogę iść do nieba!
- A idź w cholerę! - Odparła Grim. - Idę stąd! Ksiądz i walnięta dusza, phi!
- KUROSAKI-KUUUUUUUUN! - Krzyknął duszek, i zaczął zamieniać się w Pustego.
Grim widziała to całe wydarzenie a wręcz dziwne przeobrażenie Orihime.
- MUTANT!- krzyknęła i zaczęła biec w stronę znajomych Shinigami. - Qashqai! Ichigooo! - zaczęła krzyczeć. Biegnijcie po oddziały! Mamy probleeem!- wskazała palcem na mutującą się dziewczynę wokół której było pełno fal ultradźwiękowych.
- o.O
- Osz w pytę! - Zaklął Ichigo. - Idziemy, do tego przyda się całe Gotei 13!
No to zwaliły się wszystkie oddziały i wspólnymi siłami zniszczyli Inoue, a właściwie to Menos Grande/Arrancara-niedorozwoja o imieniu Orihime. Ostateczny cios zadał Ichigo.
- O, wiaterek ją porwał. - Powiedziała do Ichigo jego porucznik. - Apropo, mówiłam już ci ten żart o długości życia Żyda?
- Chyba nie. - Odparł Kurosaki, obserwując poniewieraną wiatrem duszę Inoue. - Ale twoje żarty...
- No to słuchaj! Jak liczy się długość życia Żyda? - Zapytała, a widząc, że Iccy wzrusza ramionami odpowiedziała sama sobie. - Długość komina razy prędkość wiatru!
Zaśmiała się tylko ona, i Hitsugaya. Klepnęła młodego kapitana po plecach.
- No, staruchy, nie rozumieją. - Mruknęła. - To Rukia powinna być porucznikiem Ichigo, a ja twoim.
- Pomyślimy nad tym. - Powiedział Hitsugaya strzepując z ramienia nieistniejący kurz. Ichigo pokiwał głową, podobnie Rukia. - A biedna Inoue, przez ten wiatr, nie trafiła do nieba.
- Brakować mi jej nie będzie. - Stwierdziło jednocześnie kilka osób, na czele z Rukią i Iccy'm.
Inoue poleciała w stronę lasu, obiła się o kilka drzew i jej dusza utknęła na wieki w gałęziach.
I tak skończyła się historia zasmarkanej cycoliny o imieniu Orihime.
A, i ta postać co nosi me imię jest dostosowana do standardów Bleacha, toteż jest w wieku 14-15 lat XD. Bo to pozostaje niewyjaśnione ^^'
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Sob 22:52, 22 Gru 2007 |
|
 |
Shanon
Kapitan 10 Squadu
Dołączył: 03 Lis 2007
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: LN
|
|
|
|
1zglos swoj problem w dziale ogloszenia, tym zajmie sie administrator ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Śro 12:43, 26 Gru 2007 |
|
 |
Halibiel
Administrator
Dołączył: 03 Lis 2007
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Hueco Mundo
|
|
|
|
Bedzie zrobione
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Czw 19:11, 27 Gru 2007 |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|